niedziela, 28 grudnia 2014

10. Nie martw sie, bede obok ciebie

Clarie's POV:

Nienawidzę tego momentu kiedy każdy chce mi matkować. Dosłownie. Najgorszy zazwyczaj jest Niall. Oczywiście, przyjaźnimy się i bardzo go kocham, ale nie może mi wszystkiego zabraniać. Czuję się wtedy, jak mała dziewczynka, która jeszcze nic nie wie o życiu i trzeba ją stopniowo do niego przygotowywać. Tak właśnie robi Horan. Od czterech lat mówi mi co powinnam, a czego nie powinnam robić. Cieszę się, że mam takiego przyjaciela, ale potrafię sama o siebie zadbać. Z tego co Abbie mi mówiła, to z Ben'em dogadywałam się znakomicie. Oczywiście nie przemyślałam faktu, że za każdym razem kiedy wypiłam to ze wszystkimi się dogadywałam, ale to taki mały szczegół. Postanowiłam dać mu szansę. Może faktycznie jest taki wspaniały, jak opowiadała mi Abbie? Miałam taką nadzieję. Szczerze mówiąc miałam już dość samotności. Minęło pół roku odkąd rozstałam się z moim poprzednim chłopakiem. Brakowało mi przytulania, pocieszania, spędzania czasu tylko we dwoje. Pewnie sobie pomyślisz, że mam Niall'a i nic się prawie nie zmieniło. Owszem, zmieniło się. Nialler to tylko mój przyjaciel i tak pozostanie. Chodzi mi o te wszystkie rzeczy, które robią zakochani. Brakuje mi tego. To nie tak, że teraz na siłę szukam sobie kogoś. Po prostu los zesłał na moją drogę Ben'a, więc postanowiłam skorzystać.
Siedziałam w kawiarni, w której mieliśmy się spotkać. Umówiłam się z nim tam, ponieważ Hayley ma właśnie zmianę i może mieć na mnie oko, mniejsza z tym, że trzy stoliki dalej siedzi Niall z Zac'iem i znając życie gdzieś się czai jeszcze Abb z bratem i Zayn'em.
Tsa, to będzie udane spotkanie.
Przeglądałam Twitter'a na komórce, kiedy ktoś stanął przede mną. Podniosłam wzrok z nad telefonu i spojrzałam w tamtą stronę. To musiał być on. Był obcięty na krótko, włosy miał koloru brązowego, szare oczy, oliwkową cerę i lekki zarost. Miał na sobie czarne rurki i zwykły szary t-shirt. Był wysoki i dobrze zbudowany. Na jego pięknej twarzy widniał równie piękny uśmiech. Jeżeli wtedy bym stała z pewnością nogi by mi zmiękły.
Słodki Jezu, jak ja go mogłam nie pamiętać?
Przełknęłam głośno ślinę i wstałam, żeby się z nim przywitać.
- Hej- odezwał się pierwszy.- umm... to dla ciebie- wręczył mi śliczny, mały bukiecik. Z uśmiechem wzięłam od niego wiązankę i podziękowałam. Muszę przyznać, że na początku było niezręcznie, ale z czasem zaczęliśmy się na siebie otwierać. Ben okazał się kulturalnym chłopakiem. Miał wspaniałe poczucie humoru, rozśmieszał mnie tak, jak nikt inny. Co tu dużo ukrywać- był idealny. Po skończonej kawie i kawałku ciasta poszliśmy do kina. Zdecydowaliśmy, że nie będziemy szli na żaden romans
- Może horror?- spytał patrząc na plakat.
- Lepiej nie.- pokręciłam szybko głową. Nigdy nie byłam fanką horrorów. Nie mogłam po nich później spać, albo chodzić po ciemku po domu.
- Nie martw się, będę obok ciebie.- zapewnił.- z resztą każdy film, który przeglądaliśmy ci się nie podobał. Daj więc szansę temu, Clarie.
- No dobra, ale jak nie będę mogła w nocy zasnąć, to wiedz, że ty też nie będziesz mógł- zagroziłam. Chłopak się zaśmiał.
- Nie mam nic przeciwko- odpowiedział. 
______________________________________________________________
Czytasz=komentujesz

wtorek, 16 grudnia 2014

9. Dajcie mi miesiac i ta Brytyjka bedzie moja

Luke's POV:

 - Cholera, nie mam telefonu- powiedziałem do Ashton'a. Właśnie wyszliśmy z domu George'a, więc podejrzewałem, że zostawiłem tam urządzenie, które było mi cholernie potrzebne w tamtym momencie.
- Sprawdź w domu- zaproponował obojętnie Ash. Ostatnio był inny. Z chłopaka, który tryskał energią i był zawsze pozytywnie nastawiony do życia powstał wiecznie ponury, obojętny osobnik, który wstąpił w mojego przyjaciela. Najdłużej z całej trójki znam się z Irwin'em. Prawdę mówiąc to nasza przyjaźń trwa od dziewięciu lat. Jestem z tego powodu zadowolony, ponieważ jest osobą godną zaufania i zawsze wyciąga mnie z najgorszego gówna w jakie się wpakowuje. Sam się sobie dziwie, że on nadal ze mną wytrzymuje. Między nami było mnóstwo kłótni, poważnych kłótni. Mieliśmy umowę, że nigdy w życiu nie pokłócimy się o jakąś głupotę i o żadną dziewczynę.
Calum i Michael są moimi przyjaciółmi od trzech lat. Również nie mogę na nich narzekać. Są świetnymi kumplami z poczuciem humoru. Im obu też ufam, ale to chyba oczywiste, że nie w tym samym stopniu co Ashton'owi.
We czwórkę przeprowadziliśmy się do Los Angeles, ponieważ mamy nieprzyjemną przeszłość w Sydney, gdzie byliśmy już rozpoznawalni z naszych przewinień. Nie będę Ci przecież wmawiał, że jesteśmy zakichanymi aniołkami. Mamy swoje za uszami. Podjęliśmy wspólną decyzję - powinniśmy zacząć od nowa. Rozumiesz, nowe miasto, nowy kraj, nowy kontynent, nowi znajomi, nowe ja.
Właśnie znajomi. Z George'em poznaliśmy się na koszykówce. Nie miałem pojęcia, że gra na gitarze. Dopiero później w rozmowie wyszło, że pogrywa często dla swojej siostry i jej przyjaciółki. Nie powiem zaciekawiły mnie te dziewczyny, więc postanowiłem przyjrzeć się ich grupce. Niestety były tam cztery dziewczyny, więc zdemaskowanie tych dwóch właściwych nie było tak proste, jak myślałem. Wszystkie trzymały się razem i tak samo zachowywały się w stosunku do chłopaków. Spodobała mi się jedna z nich. Oczywiście wszystkie są piękne, ale ona była dla mnie wyjątkowo pociągająca. Może nie była jakąś perfekcją, ale ja nigdy nie szukałem ideału.

- Podoba ci się ta brunetka obok Niall'a?- spytał Ashton kiwając głową w stronę nieznajomej. Kiwnąłem głową, na co chłopak się zaśmiał.
- Clarie Scott- odezwał się Calum -przyjaciółka Abbie - siostry George'a ,jest z Wielkiej Brytanii, mieszka tu od czterech lat. Ma młodszego o trzynaście lat brata. Jest nieufna.- oznajmił. Spojrzeliśmy na niego z uniesionymi brwiami. Skąd on to do cholery wiedział?- nie jest też łatwa.- spojrzałem w jej stronę. Była uśmiechnięta i wtulona w ramię Horan'a. Nie wiem czy łączyło ją coś z Niall'em, ale dziewczyna jest dobrym wyzwaniem.
- Dajcie mi miesiąc i ta Brytyjka będzie moja.- rzuciłem pewnie. Wiedziałem, jak działam na dziewczyny. Ona też mi się nie oprze. Wszystkie są takie same - naiwne. 
- Stoi- Michael wyciągnął dłoń w moją stronę, którą z radością uścisnąłem.
- Luke, wiesz jak to się skończy... jesteś pewny, że chcesz  ją skrzywdzić?
- Ashton, zobaczysz, że ona sama do mnie przyleci, a jeżeli się zakocha, to będzie tylko i wyłącznie jej problem.- wzruszyłem ramionami.

Kiedy wszedłem na posiadłość rodzeństwa Hale z domu wychodził Zayn. Powiedziałem mu, że zostawiłem telefon i wparowałem do środka gdzie właśnie trwała jakaś kłótnia.
- Czy ty oszalałaś?! Kurwa, Clarie ile razy ci mówiłem, żebyś nigdy, ale to nigdy nie umawiała się z jakimiś popaprańcami z klubów?! No ile?!- usłyszałem męski głos i o ile dobrze mi się wydawało należał on do Niall'a.
- Przestań się na nią drzeć! Ma być całe życie jak ty?! Chodzić do łóżka co wieczór z inną?!- był to damski głos, który w stu procentach nie był głosem Clarie.
- Abbie starczy- jest i oto Scott. Postanowiłem wejść do salonu, w którym odbywała się afera. Ciekaw byłem o co to całe halo. Oparłem się o framugę i ze skrzyżowanymi rękoma na piersi obserwowałem to widowisko. Wkurwiony Horan, na przeciwko niego wściekła chyba do granic możliwości Abbie, a za nią stała mała postać imieniem Clarie.
- Nie Clarie! On po prostu nie chce, żebyś była szczęśliwa!
 - Oh doprawdy?! Bo mi się wydaję, że to ty nie chcesz, żeby była szczęśliwa! Każda twoja rada, jaką jej kiedykolwiek dałaś, każda, ale to każda była okropna i przez nią Clar wpadała w jeszcze większe kłopoty!- znów blondyn dodał swoje pięć groszy i szczerze mówiąc robiło się coraz ciekawiej.
Ma ktoś tutaj popcorn? Nie? Szkoda.
 - Wystarczy tego!- krzyknęła Brytyjka- myślałam, że mogę wam zaufać i powiedzieć o tej zasranej randce, ale jak widzę nie potrzebnie was o tym poinformowałam!
Co do kurwy? Ona chyba nie jest tak głupia i nie umówiła się na randkę z Ben'em? 
- Idziesz na randkę z tym typem?!- nie mam pojęcia czemu te słowa padły z moich ust. Nie chodzi o to, że byłem zazdrosny, czy coś. Po prostu przerażała mnie jej głupota.
- Nawet jeżeli to co TOBIE do tego?- podniosła głos.- w ogóle co tu robisz?
- Wróciłem po telefon. Lepiej się z nim nie spotykaj. Nie masz zielonego pojęcia kim on jest.- wyjaśniłem krótko, w sensie na tyle ile mogłem. Nic więcej nie mogłem z siebie wydusić prócz tych dwóch zdań. Poza tym ona nie jest dla mnie nikim ważnym, żebym mówił jej takie rzeczy.
- Tak, więc mnie oświeć!- widać było, że ledwie trzyma swoje nerwy na wodzy. Byłem pewien, że gdyby mogła przywaliłaby mi wazonem, albo zabiła wzrokiem.
Jezu, jak to brzmi. Robię z niej psychopatkę tylko dlatego, że... idzie na randkę z psychopatą? Tak, to chyba najbardziej trafne określenie na osobę Ben'a.
- Nie mogę! Po prostu mi zaufaj.- prychnęła, wyminęła mnie i udała się na górę. Zauważyłem swój telefon na ławie w salonie. Chwyciłem za niego. Żegnając się z dwójką znajomych w salonie opuściłem dom Hale.
Niby jak mam teraz wygrać zakład? Teraz kiedy ten pierdolony dupek się za nią wziął? Jeszcze znajdę na nią sposób.
  _________________________________________________________________________________
Nie wierzę, że dodaje rozdział we wtorek :)
Jak wam się podoba rozdział pisany z perspektywy Luke'a?
Jakie macie co do niego odczucia, jako postaci?
Czekam na komentarze  xx

sobota, 6 grudnia 2014

8. Nie masz zielonego pojecia kim on jest

Głowa bolała mnie niemiłosiernie, miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie. W moich ustach było sucho, jak na pustyni. Czułam nieprzyjemne pieczenie w przełyku, a każdy nawet najmniejszy ruch przywoływał na moim ciele fale bólu. Oczywiście były to konsekwencje picia bez opamiętania.
Otworzyłam powoli oczy i obróciłam się na lewą stronę, ale nim się zorientowałam leżałam z kimś twarzą w twarz. Kiedy wiedziałam, kto leży obok mnie, gwałtownie usiadłam przez co kopnęłam śpiącego George'a w krocze. Jęknął i otworzył oczy. Jego reakcja gdy mnie ujrzał była taka sama, jak moja- gwałtownie usiadł, tyle że nie kopnął mnie. Oczywiście. Tylko ja potrafiłam zrobić coś tak idiotycznego.
Nie dość, że głucha to jeszcze niezdarna, może jeszcze jakoś mnie Bóg ukarze? O ile w ogóle istnieje.
Nasze oczy mało nie wyleciały z orbit. Oddychaliśmy szybko i głośno, patrząc na siebie z przerażeniem.
- Czy my?- zaczął wystraszony Hale, który miał na sobie tylko bokserki.
- Nie wiem. Kompletnie nic nie pamiętam- przyznałam spoglądając na swój ubiór. Na całe szczęście miałam spodenki i bluzkę. Rozejrzałam się po pokoju. Byliśmy w nim sami. Był alkohol, nic nie pamiętamy, to musiało się źle skończyć.
- Sprawdzę portfel- powiedział wstając na równe nogi i wyciągnął z tylnej kieszeni spodni potrzebną mu rzecz. Zaglądając do jego zawartości odetchnął z ulgą, a po chwili wyjął mały, srebrny kwadracik. Pomachał nim w moją stronę. Wypuściłam głośno powietrze z płuc, opadając na łóżko.
- Całe szczęście.- powiedziałam, a po chwili usłyszałam czyjś śmiech. Podniosłam się, a w drzwiach zobaczyłam Zayn'a.- czego się śmiejesz?- warknęłam.
- Jeżeli chcieliście się pieprzyć wystarczyło powiedzieć i wyszedłbym.
- Byłeś z nami całą noc?- spytał z nadzieją George, na co Malik kiwnął głową.- więc, wiesz może czy my uprawialiśmy seks?
- Oczywiście- wywrócił oczami- nie mogłem zasnąć przez te twoje jęki Clarie- żalił się. Czułam, jak fala gorąca oblewa moją twarz, a ja robię się czerwona, jak burak. Po chwili znów po pokoju rozniósł się donośny śmiech.- dajcie spokój, przecież was tylko wkręcam. Nie spaliście ze sobą, nawet bym na to nie pozwolił, więc chill out- oznajmił rozbawiony, wychodząc z sypialni. Szybko wstałam z łóżka, aby również wyjść z pokoju, ale kiedy miałam naciskać klamkę usłyszałam za sobą głos brata Abbie.
- Clarie, proszę cię- jęknął. Odwróciłam się w jego stronę, ale nie spojrzałam mu w oczy.- przecież nic się nie wydarzyło. Słyszałaś co powiedział Zayn?
- George nie chce o tym rozmawiać. Nie możemy po prostu zapomnieć o tym co się wydarzyło. Chodzi mi, że spaliśmy w jednym łóżku i w ogóle. Proszę- westchnęłam.
- Nie możemy od tego wiecznie uciekać, wiesz o tym racja?
- Idę wziąć prysznic.- oznajmiłam i wyszłam nie odpowiadając na pytanie.

***
- Nie piję więcej- jęknęła Hayley.
- Oczywiście, że nie- Abbie przewróciła oczami. Bennett zawsze to powtarzała, kiedy była na kacu, ale gdy miała być jakaś impreza nie było mowy, żeby była abstynentką.- Clarie, ten przystojniak się do ciebie odezwał?- zwróciła się do mnie. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się znajomym zebranym w pomieszczeniu. Zauważyłam, jak szczęka Luke'a na samo wspomnienie o 'przystojniaku' się zacisnęła.
- Jaki przystojniak?- spytałam zdumiona. Jak już wcześniej wspomniałam w sypialni George'a, kompletnie nic nie pamiętałam.
- Żartujesz sobie? To był chyba najprzystojniejszy facet w klubie i ty go nie pamiętasz?- zrobiło mi się głupio, ponieważ postanowiłam tak się upić, żeby zapomnieć o czymkolwiek, jak widać udało mi się.- brak mi słów na ciebie...
- Abbie, odpuść- przerwał jej Hemmings. Szybko spojrzałam w jego stronę z uniesionymi brwiami.- może i lepiej, że go nie pamięta? Co jeżeli chciał ją tylko przelecieć?- pytał. Hale już więcej się nie odezwała. Założyła ręce na piersi, siedząc jak obrażona pięciolatka. Westchnęłam wstając z kanapy, aby pójść do łazienki. Było mi cholernie wstyd, że nie pamiętałam nic z poprzedniej nocy. Dosłownie nic. Po chwili telefon za wibrował w tylnej kieszeni moich spodni. Byłam zdziwiona, kiedy na wyświetlaczu ukazał się rząd zupełnie nieznanych mi cyfr. Mimo obaw odebrałam połączenie.
- Halo?
- Clarie?- usłyszałam męski głos po drugiej stronie. Przełknęłam ciężko ślinę.
- Tak- odpowiedziałam niepewnie.
- Tu Ben. Dałaś mi wczoraj swój numer i pomyślałem, że zadzwonię, sprawdzę co u ciebie.- uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Jak mogłam być tak bezmyślna i dać mu swój numer? Gdzie był wtedy do cholery Niall- Clarie, jesteś tam?
- Tak, tak- odpowiedziałam automatycznie.
- Świetnie, więc co powiesz, żebyśmy wyszli gdzieś jutro?- zamarłam. Boże, nawet go nie pamiętałam, nie wiem jak się z nim rozmawiało i czy zrobił na mnie dobre wrażenie.  No dobra, a co jeżeli to gwałciciel czy coś? Albo to tylko napalony koleś, który chce mnie przelecieć, jak mówił Luke? Jezu święty. Może za bardzo dramatyzuję? Może to zwykły miły koleś, z którym dobrze mi się wczoraj rozmawiało? Widocznie musiał mi się spodobać skoro dałam mu swój numer.
- Umm... okej?- nie mogłam uwierzyć, że właśnie to zrobiłam. Co mi do kurwy strzeliło do tego idiotycznego łba? Miałam ochotę spoliczkować samą siebie za ten bezmyślny ruch.
- Więc przyjadę po ciebie o siódmej. Pasuje?- spytał.
- Okej, wyślę ci wiadomość gdzie będę czekała- nie chciałam mu podawać adresu. On może się okazać prawdziwym psychopatą, mordercą, cokolwiek.
- Do zobaczenia.
- Jasne- szybko się rozłączyłam. Chyba zaraz się postrzelę, albo zakopię się żywcem.- kretynka- fuknęłam kiedy skorzystałam z toalety. Umyłam ręce i wróciłam do Abbie i Niall'a, którzy jako jedyni zostali w salonie.- gdzie reszta?- spytałam marszcząc brwi.
- Luke, Calum i Ashton pojechali do domów, a Zen, Zac, Hayley i George pojechali po zakupy- wyjaśnił blondyn przełączając z kanału na kanał. Prawdopodobnie robił to bezcelowo, ponieważ po chwili wyłączył telewizor rzucając niedbale pilotem w drugi koniec kanapy. Westchnął głośno i trzymał głowę w dłoniach, co oznaczało, że albo się porządnie zakochał, albo ma dużego kaca. Ale z racji tego, że jestem jego przyjaciółką obstawiam to drugie.
- Niall, wszystko okej? Czy może się zakochałeś?- nabijała się z niego Abbie. Horan spojrzał na nią, jakby miał ją zaraz zabić.
- Ja się nie zakochuję, Hale- przypomniał.
- Przepraszam, zapomniałam, że jest niemożliwym zakochanie się w wersji Niall'a Horan'a. Najlepiej zabawić się jakąś laską i ją zostawić.
- Sugerujesz, że jestem męską dziwką?- warknął.
Okej, to zaszło już za daleko, czas wkroczyć.
- UmówiłamsięzBen'em- powiedziałam na jednym tchu. Dwie pary oczu, które wcześniej byłyby zdolne się zabić spojrzały w moją stronę. Na ustach Abbie był pełen zadowolenia uśmiech, a Nialler był wkurzony jeszcze bardziej.
- Co zrobiłaś?!- krzyknął.
- Nie słyszałeś? U m ó w i ł a  s i ę  z  B e n ' e m- mówiła powoli, tak, żeby ją zrozumiał.
- Czy ty oszalałaś?! Kurwa, Clarie ile razy ci mówiłem, żebyś nigdy, ale to nigdy nie umawiała się z jakimiś popaprańcami z klubów?! No ile?!
- Przestań się na nią drzeć! Ma być całe życie jak ty?! Chodzić do łóżka co wieczór z inną?!- broniła mnie, ale tego było już za dużo. Wiedziałam, że zaraz zacznie się prawdziwa wojna.
- Abbie starczy- upomniałam przyjaciółkę, ale ona miała to gdzieś.
- Nie Clarie! On po prostu nie chce, żebyś była szczęśliwa!- zarzuciła mu. Niall prychnął.
- Oh doprawdy?! Bo mi się wydaję, że to ty nie chcesz, żeby była szczęśliwa! Każda twoja rada, jaką jej kiedykolwiek dałaś, każda, ale to każda była okropna i przez nią Clar wpadała w jeszcze większe kłopoty!- tutaj akurat mogłam z nim się zgodzić. Odkąd mieszkałam w Los Angeles, Abbs dawała mi rady, ale żadna z jej rad nie była trafiona, zawsze coś złego się wydarzyło. Spojrzałam na przyjaciółkę. Jej oczy były jak szklanki. Bo co może zaboleć przyjaciółkę bardziej od powiedzenia jej, że daje złe rady?
- Wystarczy tego!- krzyknęłam.- myślałam, że mogę wam zaufać i powiedzieć o tej zasranej randce, ale jak widzę nie potrzebnie was o tym poinformowałam!
- Idziesz na randkę z tym typem?!- świetnie, kolejna osoba do kłótni. Może niech jeszcze ktoś tu wejdzie? Spojrzałam za siebie, żeby zobaczyć wkurzonego Luke'a.
- Nawet jeżeli to co TOBIE do tego?- podniosłam głos.- w ogóle co tu robisz?
- Wróciłem po telefon. Lepiej się z nim nie spotykaj. Nie masz zielonego pojęcia kim on jest.
- Tak, więc mnie oświeć!- miałam już tego dość.
- Nie mogę! Po prostu mi zaufaj.- prychnęłam i wyminęłam go. Udałam się na górę po swoje rzeczy i wyszłam z domu Hale. Wiedziałam jedno, muszę udowodnić chłopakom, że się mylą co do Ben'a i zrobię to.
_________________________________________________________________________________
Ostatni raz dodaję rozdział, kiedy nie ma żadnego komentarza. 
Jeżeli żaden komentarz nie pojawi się pod tym- zawieszam bloga.
Naprawdę jest mi cholernie przykro, że nikt nie docenia mojego wysiłku.
Miłych Mikołajek.
Dziękuję.

niedziela, 16 listopada 2014

7. Przyznaj, ze choc odrobinke ci sie podoba

- Nie wierzę, że przyszłaś z Luke'iem- pisnęła radośnie Abbie. Zawsze wszystko wyolbrzymiała. Jasne, Luke jest przystojny i ogólnie wydaję się być fajny, ale nie jestem na niego jakoś napalona, czy coś. Jest po prostu dobrym kumplem i tyle.
- Przecież to nic takiego. To nie oznacza, że jesteśmy, bądź będziemy parą- przewróciłam oczami.
- Ale przyznaj, że choć odrobinkę ci się podoba- ciągnęła dalej malując na moich powiekach kreski. Wiedziałam, że prędko nie odpuści tego tematu.
- Jest przystojny- przyznałam. Otworzyłam oko, aby zobaczyć wyraz twarzy mojej przyjaciółki. Oczywiście była wniebowzięta.- George nie był zadowolony kiedy nas zobaczył- oznajmiłam, przygryzając wewnętrzną stronę swojego policzka.
- Dziwisz mu się? Clar, weź no pomyśl, czy ty chciałabyś...- nie było dane jej skończyć, bo do środka wszedł Zac. Obie byłyśmy zaskoczone jego wizytą, bo nigdy jakoś nie przychodził do nas, choć się przyjaźniliśmy. Raczej robił to Zayn z Niall'em. Nieśmiało usiadł na łóżku i chwile milczał, więc zapytałam go o co chodzi.
- Musicie mi pomóc. Podoba mi się jedna dziewczyna i chcę ją zaprosić na randkę- wyznał, bawiąc się palcami. Trochę mnie to zdziwiło.
- Co z Jasmine? Już ci przeszło?- spytała Hale. Clifford tylko wzruszył ramionami. Abbie westchnęła zirytowana.- okej, więc kim ona jest?
- To Hayley- wyznał. Spojrzałyśmy na siebie nawzajem z wielkimi oczyma. Zarówno Abbie, jak i ja nie spodziewałybyśmy się tego, że Hayley podoba się Zac'owi. Dałyśmy mu kilka rad. Miałyśmy nadzieję, że były trafne, co prawda to Emma bardziej się z nią przyjaźniła. Znaczy całą czwórką się przyjaźnimy, ale podobnie, jak ja i Abb, Emma z Hayley są bardziej ze sobą zżyte.
Tak naprawdę to Abbie mnie zaczepiła w pierwszy dzień szkoły. Zauważyła, że byłam samotna, więc chciała dać mi szansę. Najpierw zaprzyjaźniłyśmy się we dwójkę. Byłam nieśmiała, ale lubiłam jej towarzystwo, nawet jeśli nie rozmawiałyśmy. Byłam skryta, nie chciałam, żeby ktoś się dowiedział o mojej wadzie. Abbie Hale była popularną dziewczyną, zarówno w gimnazjum jak i w liceum. Wydaję mi się, że każdy ją rozpoznaje, bo jest energiczna, wesoła, potrafi wysłuchać, jest miła i zawsze można na nią liczyć, ale żeby się z nią przyjaźnić trzeba na to zasłużyć. Przyznała mi się kiedyś, że zawiodła się na kilku osobach i nie chce znów popełniać tych samych błędów.
Później zapoznała mnie z resztą swoich przyjaciół. Hayley nie lubiła mnie i wcale się z tym nie ukrywała, twierdziła, że jestem im nie potrzebna i prędzej czy później zniszczę ich paczkę. Podobno po tych czterech latach zaczęła mnie lubić i się "przyjaźnimy"ale sorry, ja w to nie wierzę. Może i jestem głucha, ale nie ślepa. Chłopaki od razu nawiązali ze mną kontakt, zwłaszcza Niall. Najlepsze jest to, że mieszka tylko ulice dalej ode mnie i możemy się częściej spotykać.
Abb, jak zawsze paplała, że będziemy parą, że jesteśmy razem słodcy i inne bzdety. Ale prawda jest taka, że oboje nic do siebie nie czujemy poza przyjaźnią, Racja kocham go, ale jak starszego brata. Zawsze był przy mnie, tak samo, jak Abbie. Tyle, że ona nie mogła mi pomóc, kiedy ktoś się do mnie przystawiał, tylko robił to Niall, a jeżeli nie było go w pobliżu, to któryś z reszty naszych przyjaciół.
- Hej- przywitała się z uśmiechem Bennet.
- Cześć, gdzie Emma?- spytała zdziwiona brunetka. Zauważyłam, że Em ostatnio się od nas oddaliła i było mi przykro z tego powodu. Martwię się o nią.
- Wyjechała z rodzicami na wakacje- wzruszyła ramionami.
- Tak nagle? Przecież mówiła, że będzie na imprezie.
- Rodzice kazali jej się pakować od razu po powrocie ze szkoły, więc szybko napisała mi wiadomość i zaraz pojechała.
- Martwię się o nią. Ostatnio nie zachowuje się, jak ona- wyznałam.
- Też to zauważyłam.- powiedziała Abbie, chowając do kosmetyczki, wszystkie produkty kosmetyczne, którymi mnie pomalowała. Muszę przyznać, że wyszło jej świetnie.
- Po prostu jest zakochana, tyle, że bez wzajemności- wyznała smutno. Zrobiła dość długą pauzę, po czym powiedziała- w Zac'u.
- Co?!- krzyknęłyśmy równo z Hale, wstając na równe nogi. Dziewczyna właśnie miała już coś powiedzieć, ale do sypialni wkroczył Niall i zabrał nas na dół, ponieważ taksówki już czekały.

***
- Jesteś idiotą- zadrwiłam z Horan'a, który opowiadał, jak próbował poderwać cycatą brunetkę. Wszyscy już byliśmy wstawieni, oprócz oczywiście Luke'a, który stwierdził, że woli mieć na nas oko, co było trudne, bo każdy z nas był prawie w innym miejscu.
- Zobacz na tę- wskazał palcem na ładną, rudowłosą dziewczynę, która siedziała kilka miejsc dalej od nas.
- Ładna jest- przyznałam- tylko nie spieprz tego- wywróciłam oczami, za co zostałam pstryknięta w nos. Chłopak poprawił swoją koszulkę i włosy, ruszając w stronę piękności. Wróciłam, więc do picia swojego drinka.
- Cześć- ktoś krzyknął mi do ucha, próbując przebić głośno grającą muzykę. Odwróciłam głowę w prawo i ujrzałam przystojnego bruneta, o szarych oczach, miał krótkie, brązowe włosy i wyglądał na dużo starszego ode mnie, miał na oko ze dwadzieścia jeden lat. Nie był za bardzo napity.
- Hej- uśmiechnęłam się do niego.
- Co taka piękna dziewczyna robi sama w klubie?- spytał oblizując usta i mogę przysiąc, że wpatrywał się w moje.
- Nie jestem sama- odpowiedziałam nie mogąc spuścić wzroku choć na chwilę z jego twarzy. Nie mam pojęcia co w nim takiego było, ale jego twarz była hipnotyzująca. Można było się w nią wpatrywać i wpatrywać.
- Więc z chłopakiem?- podstawowe pytanie. Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Uśmiechnął się pięknie.- Ben- wystawił dłoń w moim kierunku.
- Clarie- uścisnęłam jego dłoń.

Luke's POV:
Wszyscy są już tak nachlani, że mają ochotę obmacywać siebie nawzajem. Przyglądałem się, jak Calum próbował poderwać Hayley, która śmiała się z jego nieśmiesznych żartów, tylko dlatego, że była schlana. George widząc poczynania Ashtona, który zalecał się do jego siostry, próbował wbić mu do głowy, że żaden z jego kumpli nie ma prawa patrzeć na jego siostrę, jak na obiekt westchnień. Zdziwiło mnie to, że tak nagle włączył się w nim instynkt starszego brata. 
Od półtorej godziny nie widziałem Clarie i zaczynało mnie to martwić, bo Niall, który zazwyczaj jest jej zasranym cieniem, siedział właśnie obok mnie. Nie zrozum mnie źle, lubię go, ale za dużo czasu moim zdaniem spędza z Clarie i tyle. Odszedłem od stolika i ruszyłem w poszukiwaniu brunetki. Znalazłem ją po dziesięciu minutach, przy barze, obok jakiegoś typa, który siedział niebezpiecznie blisko niej. Czułem, jakby coś we mnie wrzało. Bez zastanowienia podszedłem do nich i usiadłem po lewej stronie dziewczyny. 
- Clarie- krzyknąłem, próbując się przebić przez muzykę i udało mi się to, ponieważ Scott obróciła się w moją stronę z wielkim uśmiechem, czyli była dosłownie najebana.
- Luuuke- powiedziała z radością- poznaj Ben'a- odsłoniła mi postać siedzącą po prawej stronie. Kiedy zobaczyłem tę mordę, totalnie mnie zamroziło. Nie mogłem wykonać najmniejszego ruchu. Idiota uśmiechnął się do mnie sztucznie i 'przywitał' kiwnięciem głowy. Przełknąłem głośno ślinę, ale i tak nikt tego nie słyszał, bo muzyka była zbyt głośna. Kiedy już mogłem się ruszać, chwyciłem Clarie za rękę, ciągnąc za sobą.
- Zadzwonię do ciebie Clarie- krzyknął za nią, a ja cudem powstrzymałem się od wrócenia się do niego i rozwalenia tej jego zasranej buźki. Brunetka zaśmiała się i odkrzyknęła 'okej'.
- Nie odbierzesz od niego- rzuciłem ostro, a wtedy dziewczyna się zatrzymała. Skrzyżowała ręce na piersi i wpatrywała się we mnie z powagą. Staliśmy na środku parkietu. 
- Nie bądź zazdrosny- zaśmiała się. Miałem coś tego, że ze wszystkiego się śmiała. Czy ona nie mogła być na chwilę poważna? Nagle przybliżyła się do mnie. Stała tak blisko, że nasze twarze dzieliły centymetry. Podejrzewałem co chciała zrobić. Jej ręce wylądowały na moich ramionach, więc swoje umieściłem na jej talii. Uśmiechnęła się pięknie. Zaczęła nami kołysać, więc wyszło, że w ogóle nie tańczymy do danej piosenki. Nie wiem czemu, ale miałem ochotę ją pocałować. Jej pełne usta, same się o to prosiły, tym bardziej, że były coraz bliżej moich. Już delikatnie dotknąłem jej warg, kiedy nagle oprzytomniałem i odsunąłem się od niej, biorąc za rękę i ciągnąc w stronę znajomych. Jej mina, kiedy się odsunąłem była bezcenna. Chcę częściej ją taką widzieć. Podeszliśmy do stolika, gdzie okazało się, że cała paczka wyszła. Zadzwoniłem po taksówkę, która przyjechała po paru minutach. Przez ten cały czas nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Może pomyślicie, że jestem dziwny, czy coś, ale nie chciałem jej wykorzystywać kiedy była pijana. Znajdę na to inny sposób. Wysiedliśmy z pojazdu, po wręczeniu przeze mnie taksówkarzowi odpowiednią kwotę. Weszliśmy do domu za pomocą klucza, który miała przy sobie Clarie. Dziewczyna ledwo trzymała się na nogach, więc wziąłem ją na barana.
- Umiem sama chodzić- powiedziała, jak obrażone dziecko- może i jestem głucha, ale do jasnej cholery umiem chodzić- podniosła głos.- wszyscy mnie macie za jakąś kalekę. Ale ja mam wszystkie cztery zmysłu oprócz tego idiotycznego słuchu- usłyszałem szlochanie. Westchnąłem i odstawiłem ją na ziemię. Spojrzałem w jej szare oczy, w których gościły łzy.- czemu akurat mnie to spotkało?
- Życie to suka. Zawsze stawia na naszej drodze przeszkody, niektóre da się pokonać, a niektóre niestety nie.
- Nie umiesz pocieszać. Jesteś do bani- odepchnęła mnie od siebie. Nie masz bladego pojęcia, jak bardzo chciałem zdjąć z niej te sukienkę i się z nią przespać, ale nie chciałem tego tak robić. Nie wyobrażaj sobie, że się w niej zakochałem, czy coś. Po prostu jest ładna. Nie jest piękna, ale jest ładna i jako dziewczyna mnie pociąga. Tyle.- spać mi się chcę- wyznała, ściągając z siebie sukienkę, która strasznie mi przeszkadzała w podziwianiu jej ciała.
- Nie powinnaś się przede mną rozbierać- oznajmiłem.
- Niby czemu? Przecież się przebieram w piżamę i jestem w bieliźnie.- wzruszyła ramionami- podasz mi koszulkę z torby?- spytała, kiedy założyła już na siebie spodenki. Bez wahania chwyciłem materiał jej koszulki z torby i podałem jej. Uśmiechnęła się do mnie, a następnie położyłem ją obok George'a. Miałem opcje, aby położyć ją z Niall'em lub ze sobą, ale nie chciałem tego robić, ponieważ  Niall za bardzo się do niej lepił, a ja prawdopodobnie bym nie wytrzymał i zrobiłbym coś głupiego. Szkoda mi tylko, że biedna Clarie nie wie w co się wpakowała angażując się w znajomość z Ben'em.
_________________________________________
Proszę, proszę Luke- badboy :)
Jest mi przykro, bo nikt nie skomentował poprzedniego rozdziału. Wiem, że był do dupy, no ale proszę was, wystarczyła jakaś minka czy coś. Obojętnie. Jestem na was trochę zła.

poniedziałek, 10 listopada 2014

6. Slyszalem, ze nie jestes stad

- Jesteś już gotowa?- spytał Luke, leżąc na moim łóżku i robiąc coś na swoim telefonie. Swoją drogą bardzo się u mnie zadomowił. Zaraz po obiedzie, który mama dla mnie zostawiła poszliśmy do mnie. Rozmawialiśmy na różne tematy. Muszę stwierdzić, że Hemmings jest bardzo inteligentnym chłopakiem. Zaskakuje mnie to z jaką lekkością odpowiadał na moje pytania typu: "co sądzisz o ludziach, którzy się tną?" Odpowiedź na to pytanie tak bardzo mnie zaskoczyła, że aż mnie zatkało. Wypowiadał się w naturalny sposób, jakby opowiadał, jak minął mu dzień w szkole. Zastanawiałam się skąd on tak dobrze wiedział co czują te osoby, ale nie chciałam już drążyć tematu, ponieważ skończylibyśmy kłótnią, a tego nie chciałam.
- Jeszcze nie. Cierpliwości. Mamy godzinę- oznajmiłam stojąc przed szafą przeglądając jej zawartość w celu znalezienia czegoś odpowiedniego na dzisiejszy wieczór. Spojrzałam na torbę, która leżała na łóżku obok blondyna.- piżama, bielizna...- zaczęłam wymieniać, ale nie było dane mi skończyć.
- Koronkowa?- spojrzał na mnie z nadzieją. Przewróciłam oczami i wróciłam do sprawdzania czy wszystko wzięłam.
- Szczoteczka, pasta, szczotka do włosów, legginsy i koszulka. O czymś zapomniałam?- zwróciłam się do Hemmo. Nagle mnie olśniło.- kosmetyczka!- odpowiedziałam sama na swoje pytanie, na co chłopak wybuchnął śmiechem. Spiorunowałam go wzrokiem, ale on nadal skręcał się ze śmiechu.- z czego ty się tak śmiejesz?- spytałam zirytowana.
- Z niczego- nagle przestał się śmiać, co mnie bardzo zdziwiło. Same przyznajcie, że to było dziwne- ktoś się śmieje i w jednej sekundzie staje się poważny.
- Okej?- mruknęłam i poszłam po kosmetyczkę, która była w łazience.- jeszcze tylko sukienka- oznajmiłam, kiedy wróciłam do pokoju i spakowałam rzecz, której brakowało w mojej torbie. Podeszłam znów do szafy. Wpatrywałam się w nią z nadzieją, że nagle coś przykuje moją uwagę, niestety bez efektów.
- Pomogę ci- usłyszałam głos blondyna. Słyszałam jak schodzi z łóżka i idzie w moim kierunku. Wyczułam, że się zatrzymał. Stał za mną. Poczułam jego gorący oddech na swojej szyi. Serce zaczęło mi bić mocniej. Z trudem wyciągnęłam dwie sukienki, które akurat wpadły mi w oko. Ręce zaczęły mi się trząść.
To nie tak, że nie byłam nigdy w bliskim kontakcie z chłopakiem. W sumie to sama nie wiem czemu tak zareagowałam, ale mniejsza z tym.
- Przymierzę je- poinformowałam i wyszłam do łazienki. Szybko założyłam małą czarną, sięgającą mi do połowy ud. Luke widząc mój ubiór pokiwał głową i zdecydował, żebym nie przymierzała kolejnej sukienki, bo w tej wyglądam dobrze. Więc przebrałam się w jeansy i luźny t-shirt, a do torby spakowałam czarne szpilki. Dobrze wiedziałam, że nie będę tańczyć więc mogłam sobie pozwolić na buty na obcasie, choć tak owych nie lubiłam.
- Już?- spytał widząc jak zapinam torbę.
- Tak- chwyciłam za torebkę, ale została mi ona zabrana z rąk.
- Wezmę to- oznajmił mój towarzysz i przepuścił mnie w drzwiach, co było bardzo słodkie. Założyliśmy buty i jeszcze raz rozejrzałam się czy wszystko jest wyłączone oraz czy okna i drzwi są pozamykane. Wszystko było, jak być powinno. Włączyłam alarm kiedy wyszliśmy już z domu.
Przez dłuższą chwilę szliśmy w ciszy, która moim zdaniem była irytująca. Jestem osobą, która uwielbia gadać lub słuchać, jak ktoś opowiada. Może to dziwne, bo jestem nieśmiała przy nowo poznanych ludziach, a mimo wszystko nie lubię, jak się z kimś nie rozmawia.
- Długo się znacie z George'em?- zadałam to pytanie, aby rozpocząć jakąkolwiek konwersacje.
- Umm odkąd zacząłem chodzić do tej szkoły- zmarszczył brwi.
- Więc rok?- nie byłam pewna czy dobrze zgaduję, ale miałam nadzieję, że dobrze trafiłam. Znaczy, nie przypominam sobie, żebym widziała Hemmings'a we wrześniu w szkole. Zauważyłam go dopiero w połowie maja.
- Nie- zaśmiał się- od półtora miesiąca- wyznał.
Nadzieja matką głupich, Clarie. Czekaj, co?
- Uczysz się u nas od półtora miesiąca?- byłam lekko zdezorientowana, bo kto normalny przenosi się do innej szkoły półtora miesiąca przed zakończeniem roku szkolnego? Przynajmniej wiedziałam dlaczego wcześniej nie widywałam go na przerwach.
- Może ci się to wydawać dziwne, ale tak- uśmiechnął się- ale chyba nie będziemy rozmawiać o szkole, prawda Clarie?- poruszył figlarnie brwiami, przez co zaczęłam się śmiać.- więc teraz moja kolej na pytanie- chyba się wczuł w naszą rozmowę, albo cisza też go denerwowała.- słyszałem, że nie jesteś stąd. Także...- spojrzałam na niego ze zdziwionym wyrazem twarzy. Skąd on mógł to wiedzieć?
- George ci powiedział?- przełknęłam głośno ślinę. Z trudem łapałam oddech. Nikt oprócz naszej paczki nie miał prawa się dowiedzieć o moim dzieciństwie, pochodzeniu, o czymkolwiek związanym z moją przeszłością w UK. Ale znając życie ten idiota wyśpiewał mu cały mój pieprzony życiorys.
- Nie, po prostu twój akcent cię zdradza- wyjaśnił- na pewno jesteś z Europy. Brytyjka?- spojrzał na mnie, a po chwili zwilżył usta językiem.
- Bingo- oznajmiłam uśmiechając się.
- Nawet takie słowo, jak 'bingo' w twojej wersji jest urocze.
Chwilka, czy ja dobrze usłyszałam? Czy Luke Hemmings właśnie użył słowa 'urocze'?
- Dzięki? Ale ty też nie jesteś stąd. Akcent cię zdradza.- przytoczyłam jego słowa. Kiwnął głową.
- Sydney. A ty, jak przypuszczam ze stolicy?
- Dokładnie.
- Londyn. Zawsze chciałem go zobaczyć.
- Powinieneś. Jest magiczny- mimowolnie na moją twarz wkradł się uśmiech, kiedy przypominałam sobie, jak wychodziłam odwiedzać każdy możliwy park w mojej okolicy.
- Więc dlaczego się wyprowadziłaś?- i w taki oto sposób mój uśmiech zniknął.
- Nie za dużo pytań?- w moim głosie wyczuwalne było zdenerwowanie. Rozumiem, że każda osoba, z którą się poznaje pyta mnie o to, ale nie ufam na tyle Luke'owi, żeby mówić mu wszystko o swojej osobie.
Chyba zrozumiał, że nie mam ochoty na dalszą rozmowę, ponieważ kiwnął tylko głową i się zamknął. Do końca naszej wspólnej drogi nie odezwał się ani słowem.
Zapukałam do drzwi naszych przyjaciół. Chwilę później drewniana płyta zaczęła się uchylać, a nasze oczy mogły ujrzeć zdumionego George'a. Posłałam w jego stronę jeden niepewny uśmiech. Jego wzrok wędrował z mojej postaci, na postać Luke'a, który stał za mną.
- Stary, wpuścisz nas?- w końcu odezwał się blondyn, którego zapewne wkurzało zachowanie przyjaciela.
- Jasne- oznajmił przesuwając się w bok, abyśmy mogli wejść do domu. Weszłam, jako pierwsza, a Hemmo zaraz za mną.
_____________________________________
Nie będę się rozpisywać, więc tak:
Nie mam chęci do pisania. Chyba zaczynam popadać w depresje, więc nawet pisanie mi nie pomaga. Proszę zrozumcie mnie. Jeszcze dwa miesiące temu wszystko było ok, ale teraz jest do bani. I tak mam od 31 października. Więc wybaczcie, jak rozdziałów nie będzie przez dłuższy czas, ale muszę sobie jakoś ze wszystkim poradzić. Mam pomysł na kilka rozdziałów, ale są one 'późniejsze', więc... w jednym z nich dam wam do zrozumienia, mniej więcej co się stało. A na razie dziękuję za to, że jesteście. Miałam się nie rozpisywać xD
I love ya ♥

wtorek, 14 października 2014

5. Mialem na mysli cos wiecej niz tylko pocalunek

Pomimo wczorajszych wydarzeń wstałam z ogromną radością. W końcu dzisiaj równo o czternastej miały się zacząć wakacje, więc nie dziwcie mi się. Oczywiście nadal pamiętałam o wczorajszej kłótni rodziców, ale prawda była taka, że nie miałam nic do powiedzenia w tej sprawie. Przecież nie spędziłam ze swoją drugą połówką siedemnastu lat. Mieli prawo do kłótni, jak każde małżeństwo z wieloletnim stażem. Fakt, ojciec ostatnio wraca późno do domu i w ogóle nie zwraca uwagi na rzeczy, które wykonuje dla niego mama, która jest kochaną osobą. Oczywiście, jak każdy człowiek ma swoje dni, przez co się okropnie nie raz kłócimy, ale później jest okej.
Czasami zastanawiam się czy kiedykolwiek znajdę kogoś kto pokocha mnie z wzajemnością. Czy znajdę kogoś z kim będę szczęśliwa? Przy kim będę czuła się bezpieczna?
Potrząsnęłam głową nie chcąc dłużej drążyć tego tematu, bo znając życie za bardzo bym się rozpędziła i spędziłabym pół dnia siedząc na łóżku i rozmyślając na ten temat.
Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. Czysta, przebrana w świeże ubrania podeszłam do blatu, na którym leżała zielona karteczka. Chwyciłam ją do ręki i zapoznałam się z jej treścią.
'Musieliśmy wcześniej wyjechać. Zrób sobie śniadanie. Obiad jest gotowy, wystarczy, że go podgrzejesz. Po pracy jedziemy z tatą i Ernie'm do Jennifer i Jack'a. Wrócimy jutro po południu.
Mama'
Tak jak mama kazała, zrobiłam sobie śniadanie. Oczywiście przypominała mi o nim za każdym razem, kiedy wyjeżdżała. Dobrze wiedziała, że nie zrobiłabym sobie posiłku. Nie chodzi o to, że bym zapomniała, czy coś. Sęk w tym, że po prostu nie miałabym zamiaru cokolwiek zjeść.
Nie jestem zadowolona ze swojej wagi, dlatego w każdy możliwy sposób staram się ograniczać jedzenie. Właśnie przez to przestałam jeść mięso. I mogę się pochwalić, że schudłam kilogram, ale i tak nie jestem do końca to nie jest to, czego bym chciała. Ograniczam posiłki do minimum. Niestety, kiedy moja rodzicielka przypomni mi, że mam coś zjeść- muszę to zrobić. Tak już jestem wychowana. Poza tym nigdy nie chciałam zemdleć z powodu nie jedzenia.
Umyłam naczynia i umyłam zęby. Umalowałam rzęsy czarną maskarą, uprzednio psikając się perfumami. Schowałam do torby zeszyt od historii i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Wyciągnęłam z iPoda,wkładając słuchawki do uszu ruszyłam w stronę szkoły.

***

- Nareszcie wakacje!- krzyknął uradowany Zac. Wyszliśmy ze szkoły i ruszyliśmy w stronę na. Wszyscy byliśmy już po ostatnich zajęciach. 
- Nie ciesz się tak.  Niedługo rodzice dostaną wyniki z matury- przypomniał zawiedziony George. Hale ciągle nam mówił, że naprawdę źle mu poszło na egzaminie. Na pewno napisał dobrze, tylko tak gada.
- Chyba aż tak źle nie będzie? Przygotowywaliście się do niej, racja?- rzucałam pytaniami, na które znałam odpowiedzi. Znam ich i wiem, że nie tylko George jest inteligentny. Ogólnie chłopakom z naszej paczki  pewnie świetnie poszło, a jak zwykle dramatyzują. To, że niektórzy mają tatuaże nie znaczy, że są tępakami.
- Dobra, Scott, pogadamy za dwa lata- machnął na mnie ręką Zayn. Miał rację, pewnie gdy ja będę w klasie maturalnej, będę miała ten sam problem. Wyobrażam sobie, jak nie mam życia towarzyskiego i przez całe dwa miesiące siedzę, dzień w dzień przy książkach. Nie za bardzo lubię się uczyć. Czasem mam taki dzień, że ciągnie mnie do nauki, ale to zdarza się raz na dwa miesiące.
- Dobra, Malik, pogadamy za dwa lata- powtórzyłam pewna siebie. Mulat widząc to, w jaki sposób się wypowiedziałam uśmiechnął się uroczo i objął mnie ramieniem.
- Okej, okej, starczy tego dobrego- zaśmiała się Hayley widząc poczynania Zayn'a.- dzisiaj jest impreza, więc kto po kogo przyjeżdża?- spytała spoglądając na męską część naszego towarzystwa.
- Nikt- wyśmiał jej pytanie Nialler.- zaczęły się wakacje, więc każdy chce się zalać w trupa- wyjaśnił wzruszając ramionami. Często mnie zastanawiało dlaczego chłopaki zawsze chcą się upić, tak, żeby nic potem nie pamiętać. Rozumiem, wszystko jest dla ludzi, no ale nie widzę żadnego sensu w zalaniu się do nieprzytomności. Dobra, może troszkę przesadziłam z tą nieprzytomnością. Ale jeśli byłabym chłopakiem wolałabym pamiętać z kim spędziłam noc.
- To w jaki sposób się tam dostaniemy?- spytała poirytowana Abbie.
- Taksówkami- przewrócił oczami George. Wiecie jak to jest, kiedy irytuje was młodsze rodzeństwo? Tak właśnie się czuł Hale. Chłopak często denerwował się na siostrę o byle co i potrafił ją nawet przy nas ochrzanić. Nie wyobrażałam sobie nakrzyczeć na Ernie'ego w obecności jego znajomych, ale ja to ja. Nie wiedziałam dlaczego w tym momencie tak się zachował, skoro każda z nas nie była włączona w temat przywozów i powrotów. Zawsze oni ustalali między sobą co i jak, a my oczywiście dowiadywałyśmy się o wszystkim ostatnie. 
- Więc gdzie się spotykamy?- zabrałam głos.
- Z tyłu klubu o 21:50. Tylko błagam, bądźcie na czas- poinformował nas Zayn, nadal obejmując mnie ramieniem. W odpowiedzi wszyscy kiwnęliśmy głowami.- okej,więc do zobaczenia później- pożegnał się z nami i wszedł do swojego domu. Hayley poszła razem z Zayn'em, bo dzisiaj miała zostać u nich na obiad. Bennet i Malik są rodziną. Jakąś dalszą, ale utrzymują bardzo dobre stosunki, skoro się ze sobą przyjaźnią. Ja nigdy nie potrafiłam nawiązać żadnej relacji z moimi kuzynami. Większość z nich ma swoje towarzystwo, więc ja się do nich nie wpychałam. Wolałam spędzać ten czas z Dave'em- moim przyjacielem z Anglii. Tylko on mnie bronił przed wszystkimi, ale i tak nie mogłam sobie poradzić. Nasza przyjaźń skończyła się kiedy postanowiliśmy się wyprowadzić. Zaczęłam z nim tracić kontakt, aby móc jak najmniej go zranić. Nie chciałam niszczyć mu życia. Chciałam dać mu czas, aby przyzwyczaił się do mojej nieobecności. Czasem były takie dni, że o nim myślałam. Zastanawiałam się, jak teraz wygląda? Co robi? Jakich ma przyjaciół? Czy nadal ogląda Spongebob'a?
Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że towarzyszą mi Abbie, George, Niall i Emma. Włączyłam się w ich konwersacje na temat szczegółów. Ustaliliśmy, że wszyscy o 18 przyjdziemy do rodzeństwa Hale, aby zostawić swoje rzeczy na noc i móc się przygotować. Musiałam zapytać o tokto nam tym razem dotrzyma dodatkowego towarzystwa.
- Będzie nasza paczka, plus reszta zespołu- wyjaśnił Niall.
- Czyli...
- Tak, też będę, złotko- ktoś mi przerwał. Kojarzyłam ten głos, ale nie chciałam w to wierzyć. Wywróciłam oczami, kiedy poczułam rękę przerzucaną przez moje ramię.
- Nie mów do mnie 'złotko'- warknęłam. Nie znosiłam tych głupich, pieszczotliwych przezwisk. Strasznie mnie denerwowały,  a czasami nawet śmieszyły.- Abbie jesteś pewna, że twoja mama potwierdzi, że śpię u was?- zapytałam dla pewności, gdy ściągałam ze swoich ramion rękę Hemmings'a.
- To też moja mama- przypomniał George, na co po raz kolejny przewróciłam oczami.
- Tak. W ogóle to NASI rodzice wyjeżdżają na weekend, więc będziesz mogła zostać do poniedziałku-  specjalnie zaakcentowała słowo 'nasi', spoglądając na brata. Uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Dzięki- odpowiedziałam z równie szczerym uśmiechem.
- Pamiętajcie, dziś osiemnasta u nas- przypomniał nam George, gdy dotarliśmy pod dom rodzeństwa. 
 Powiedzieliśmy chórkiem 'okej' i poszliśmy dalej.
- Co robisz w wakacje?- spytał blondyn, kiedy pożegnaliśmy się z Niall'em i Emmą. Na początku spojrzałam na niego, jak na wariata.
Chłopak, który zawsze coś mówi z podtekstem seksualnym, pyta się mnie o plany na wakacje? Czy mój aparat się zepsuł i są jakieś zakłócenia?
- Nie wiem- westchnęłam- czemu w ogóle o to pytasz?
- Tak jakoś. Przyjaciele chyba pytają się o takie rzeczy?- wzruszył ramionami, patrząc przed siebie. Chciałam mu powiedzieć, że nie jesteśmy przyjaciółmi, ale ugryzłam się w język i tylko kiwnęłam głową.
- Gdzie masz swoich znajomych?- mój wzrok podobnie, jak jego był skupiony na drodze, prowadzącej do mojego domu.
- Zgaduję, że pewnie szykują się na dzisiejszą imprezę.- znów kiwnęłam lekko głową, czego pewnie nie zauważył.
- Ile masz lat?- muszę przyznać, że to pytanie męczyło mnie od dawna. Dobra, w sumie od wczoraj, ale to taki mały szczegół.
- Czemu w ogóle o to pytasz?- tym razem spojrzałam w jego stronę. Zmarszczył brwi, a pomiędzy nimi utworzyła się mała zmarszczka. Wyglądał, jak małe dziecko, które nie może rozwiązać zadania z matematyki, kiedy przygryzał wargę.
- Tak jakoś. Przyjaciele chyba pytają się o takie rzeczy?- zacytowałam mojego towarzysza.
- Dobra, powiem ci, ale pod jednym warunkiem.
- Mów- zachęciłam go, wtedy przystanął i spojrzał prosto w moje oczy.
- Zatańczysz dziś ze mną- oblizał swoje usta ilustrując moją postać od góry do dołu. Od razu zrozumiałam co miał na myśli. Poczułam, jak moje policzki stają się mniej więcej barwy buraka. Zaśmiałam się.
- Nie będę się z tobą lizać- pokręciłam z niedowierzaniem głową. Postanowiłam kontynouwać spacer do mojego domu. Wyminęłam ze śmiechem Luke'a.
- Co? Nie, jestem w twoim typie?-udał urażonego- miałem na myśli coś więcej niż tylko pocałunek.- krzyknął unosząc zawadiacko brwi. Po chwili podbiegł do mnie.
- Jesteś okropny, na serio- uderzyłam go w ramię.
- To jak,taniec za tajemnicę?- zaproponował.
- Jeden taniec?
- Jeden taniec- powtórzył.
- I powiesz mi ile masz lat?- pytałam dla pewności. Hemmings tylko przytaknął.- chyba sobie żartujesz- prychnęłam- znajdę cię na Facebooku i sprawdzę wiek.- wywróciłam oczami.
Dlaczego nie mogłam wpaść na to wcześniej, tylko musiałam prowadzić tę beznadziejną dyskusję?
- Skąd pewność, że go podałem?- podpuszczał mnie.
- To Facebook- przypomniałam- ludzie tam piszą, że przed chwilą się pieprzyli czy poszli do toalety, więc wiek tam jest na pewno.- wyjaśniłam.
- Nie uważasz, że to chore?
- Słucham?- zamrugałam szybko, próbując sobie uzmysłowić o czym mówił Luke.
- Ta cała idea Facebooka. Przecież to zwykły portal społecznościowy, który miał służyć do rozmawiania i szukania osób, które znaliśmy, na przykład w latach szkolnych. Wydaję mi się, że ludzie źle zinterpretowali jego znaczenie. Wstawiają jakieś tandetne zdjęcia i oczekują jak najwięcej like. Nawet nie potrafią ze sobą porozmawiać, bo nie mają odwagi. Mogę się założyć, że większość teraźniejszych par poznali się przez to gówno. Nikt teraz się nie poznaje w taki sposób jak my- przez przywalenie komuś szafką w twarz- zaśmiał się, a ja razem z nim.- mówię ci, to znak od losu, że jesteśmy na siebie skazani. Powinniśmy z tego znaku skorzystać i zatańczyć razem na dzisiejszej imprezie- podsumował swój monolog. Nie mogłam uwierzyć w jego pewność siebie, kiedy się wypowiadał. Przyglądałam mu się ze zdziwieniem, ale po chwili zrozumiałam o co mu chodziło, więc parsknęłam śmiechem.
- Mam rozumieć, że cały ten wykład był tylko dlatego, żebym z tobą zatańczyła?- pokręciłam głową z rozbawieniem.
- To też. Chodziło mi również o to, abyśmy się lepiej poznali- wyznał przygryzając kolczyk w wardze. Nie powiem, że nie zdziwiło mnie jego zachowanie. Fakt, jest przystojny. Ma piękne błękitne oczy, w które można patrzeć bez końca, cudowne usta...
Stop!O czym ty do cholery myślisz, Clarie?!
- Dobra, taniec za wiek?- westchnęłam.
- Yep-  kiwnął głową.
- Czekaj, najpierw odpowiesz na moje pytanie, dopiero później zatańczymy?- pytałam dla pewności. Blondyn pokręcił głową ze śmiechem.
- Taniec.
- To ja dziękuję za taki układ-usłyszałam dzwonek mojego telefonu, więc moje ręce powędrowały do torby, w której się znajdował. Po chwili, którą zmarnowałam na szukanie urządzenia w końcu je znalazłam. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.- tak?
- Cześć Clarie, jesteś już w domu?- usłyszałam głos mojej mamy.
- Umm w drodze.- wyznałam spoglądając w stronę Luke'a.- mamo, śpię dzisiaj u Abbie. Nie masz nic przeciwko?
- Możesz iść. Lepsze to niż siedzenie samej, w nocy, w dużym domu.- mówiła beznamiętnie. Pewnie znów się pokłóciła z ojcem.- nastąpiła mała zmiana planów. Przyjeżdżamy w niedzielę, gdzieś koło północy.- westchnęła. Chociaż jej nie widziałam mogłabym przysiąc, że właśnie przyłożyła dłoń do czoła. Zawsze tak robiła z bezradności.- muszę już kończyć. Właśnie tata po mnie przyjechał. Pa, Clar.
- Pa- pożegnałam się i wrzuciłam komórkę z powrotem do wnętrza torebki. Nie ukrywam, że będę za nimi tęsknić, dobra może nie za rodzicami, ale za Ernestem. Bardzo się do niego przywiązałam i od trzech lat nie było dnia, którego bym z nim nie spędziła. Więc uwierzcie mi, że taka trzydniowa rozłąka była dla mnie udręką. Nim się obejrzałam byliśmy już pod moim domem. Odkąd skończyłam rozmawiać przez telefon, blondyn nie odezwał się ani słowem, co było dla mnie okropne, bo nienawidzę ciszy.
- Czemu?- odezwał się, kiedy właśnie otwierałam kluczem furtkę. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami i zamrugałam kilka razy. Próbowałam sobie przypomnieć o czym rozmawialiśmy, ale na marne. Widząc moje zdziwienie, Hemmings postanowił wyjaśnić o co mu chodzi- czemu jesteś taka uparta?- i wtedy zapaliła mi się zielona lampka. Przecież rozmawialiśmy o czymś, czego nienawidziłam najbardziej na świecie, a mianowicie o tańcu.
- Nie jestem uparta- wzruszyłam ramionami, przekręcając kluczyk w zamku.- po prostu nie lubię tańczyć.- nacisnęłam na klamkę, a ta posłusznie uległa mojemu naciskowi, otwierając przede mną bramkę.
- Nie lubisz czy nie umiesz?- w odróżnieniu ode mnie Luke podniósł tylko jedną brew. Poczułam jak fala gorąca oblewa moją twarz. Nie lubiłam, jak ktoś dowiadywał się o mnie jakiejś rzeczy w jakiej nie byłam dobra. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem totalnym beztalenciem. Nie umiem tańczyć, śpiewać, rysować, ani nie jestem wysportowana. Istna ofiara losu. Dlatego zawsze było mi głupio, chodzić na imprezy z moimi przyjaciółmi, którzy wszyscy potrafili tańczyć,oprócz mnie. Dobra, drugim wyjątkiem był Zac, ale on się nie liczy.
- Możemy zakończyć tą dyskusję?- zapytałam lekko zdenerwowana. Blondyn widząc moją reakcję mało nie wybuchnął śmiechem, ale powstrzymywał się, zagryzając dolną wargę. Ale kiedy nie mógł się już powstrzymać i zaśmiał się gardłowo, nie wytrzymałam i uderzyłam go pięścią w ramię.- przestań się śmiać!- niestety kiedy to powiedziałam, wybuchnął głośnym śmiechem. Mało brakowało, a położyłby się na ziemi i zacząłby się zwijać ze śmiechu. Wywróciłam oczami i weszłam na posesję. Widząc moje poczynania, uspokoił się.
- Clarie, kochanie zaczekaj!- krzyknął za mną. Obróciłam się gwałtownie, aby zobaczyć, że właśnie wchodzi na naszą działkę.
- Nie mów do mnie 'kochanie'!- odkrzyknęłam. Szczerze nienawidziłam tych idiotycznych przezwisk. Wspięłam się po schodach, właśnie miałam otworzyć drzwi wejściowe, kiedy poczułam czyjś dotyk na swoim nadgarstku, po czym zostałam szybko odwrócona. Moje oczy spotkały się z czysto niebieskimi tęczówkami Luke'a. Dzieliło nasze twarze zaledwie kilka centymetrów. Przełknęłam ciężko ślinę.
- Mogę cię nauczyć, kochanie- zaproponował, akcentując ostatnie słowo, wiedząc, że w taki sposób doprowadzi mnie do furii.
- Ummm... nie dzięki- odpowiedziałam robiąc krok do tyłu, co spotkało się ze zdziwionym wyrazem twarzy chłopaka. Chyba nie spodziewał się, że postanowię zwiększyć granice między nami. Swoją drogą, to ja nie chcę wiedzieć co on sobie wtedy myślał. Kiedy po omacku znalazłam klamkę i nacisnęłam na nią przypomniało mi się, że nie ma nikogo w domu. Fala strachu sparaliżowała moje ciało. Wiem, myślicie, że to głupie bać się zostawać samej w domu, w dodatku w dzień, ale po tamtym wydarzeniu, które miało miejsce około miesiąca temu, miałam jakąś fobię. Za nic w świecie nie chciałam zostawać sama.- chcesz wejść?- spytałam spanikowana.
- Wszystko w porządku?- spojrzał na mnie z troską.
- Proszę cię, po prostu wejdź- powiedziałam błagalnie, patrząc mu prosto w oczy. Nie odpowiedział nic, tylko skinął głową. Odetchnęłam z ulgą. Popchnęłam drewnianą płytę i weszliśmy do środka.

______________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przpraszam!
Naprawdę nie miałam czasu ostatnio. Tyle się teraz w szkole dzieje. Musimy się uczyć, bo praktycznie codziennie mamy kartkówki i inne bzdury. Musiałam przygotować się do przedstawienia, konkursu itd. Ugh... szkoda gadać. Wiem, że te rozdziały nie są ciekawe,ale to jest początek, rozumiecie, to faza przejściowa, więc jeżeli wytrwacie to będzie cud ;)
Przepraszam, i proszę o komentarze! 
I love ya all xx

piątek, 12 września 2014

4. George o ciebie pytal

Kiedy kreskówka dobiegła końca, zdecydowałam się zadzwonić do Abbie. Wyszukałam jej imię w historii połączeń, aby połączyć się z przyjaciółką. Na moje szczęście nie musiałam dzwonić do niej drugi raz. Zazwyczaj trzeba dzwonić do niej więcej niż dwa razy, żeby odebrała komórkę.
- Dotarłaś do domu?- spytałam, kiedy usłyszałam ją po drugiej stronie.
- Tak. George o ciebie pytał- wyznała.
- Dlaczego?- byłam zdziwiona.
- Dobrze wiesz czemu- westchnęła.- jak tam jazda z Luke'iem?- jej głos znów stał się wesoły, co mnie przerażało. Pewnie sobie znów coś wyobraża, ale nie dzięki. Nie chcę się na razie pchać żaden związek, tym bardziej z chłopakiem, którego znam od dwóch dni.
- Normalnie, jak każda inna jazda do domu.- wzruszyłam ramionami, czego dziewczyna nie widziała.
- Jasne, jasne. Każda twoja jazda do domu odbywa się z młodym przystojniakiem?- zaśmiała się.
- Oh, daj mi już spokój- zawtórowałam jej. Usłyszałam, jak ktoś wchodzi do domu- Abbie, muszę kończyć. Ktoś wszedł do domu- poinformowałam ją szeptem i rozłączyłam się. Schowałam telefon do tylnej kieszeni spodni i wstałam. Spojrzałam na Ernesta. Siedział wpatrzony w jakąś bajkę, więc dzięki Bogu siedział cicho. Wyszłam z salonu kierując się w stronę drzwi. Bez namysłu chwyciłam za wazon, który stał w kuchni na stole. Zamknęłam oczy i kiedy do moich uszu dobiegł dźwięk czyiś nóg stąpających po podłodze, wyskoczyłam zza drzwi kuchennych i się zamachnęłam.
- Clarie, na miłość boską co ty wyprawiasz?!- usłyszałam krzyk mamy, więc szybko otworzyłam oczy. Mama stała z torbami wypełnionymi zakupami i jedną średnią torebką, do której zazwyczaj pakowała różne dokumenty. Patrzyła na mnie, jak na jakiegoś obłąkanego szaleńca. Szczerze? Wcale jej się nie dziwię. Gdyby moja córka rzuciła się na mnie z wazonem, chyba wysłałabym ją do wariatkowa.
- Przepraszam, po prostu mnie wystraszyłaś- pokręciłam lekko głową, jakbym chciała wyrzucić z niej to co się przed chwilą stało.
- Pomożesz mi z kolacją- oznajmiła, lekko wzdychając z bezradności.
Kiedy kolacja była już gotowa, zaczęliśmy jeść bez taty, ponieważ miał jakieś spotkanie i napisał mamie, żebyśmy zjedli bez niego. Od razu zauważyłam, że mama nie była z tego powodu zadowolona. Siedziała cicho, grzebiąc widelcem w swoim posiłku. Nie zjadła, ani kęsa.
Gdy ojciec wrócił do domu, bez słowa udał się wraz ze swoją teczką prosto do pokoju, z którego zrobił swój gabinet. Spojrzałam na moją rodzicielkę, a serce od razu mi pękło. W jej oczach zbierały się łzy, a na twarzy pojawił się grymas. Bolało ją to, że jej własny mąż nie ma czasu dla rodziny. Mnie to akurat nie przeszkadzało. Odkąd mieszkamy w Ameryce oddaliliśmy się od siebie. Przynajmniej dostaję mniej zakazów. Szkoda mi tylko i wyłącznie mamy i Ernesta, który potrzebuje męskiego towarzystwa.
- Przepraszam- w końcu się odezwała i odeszła od stołu,kierując się w stronę schodów. Przez jej załamany głos i mi zachciało się płakać, ale musiałam być twarda.
- Co się stało mamusi?- zapytał braciszek, zupełnie niczego nieświadomy. Wyciągnęłam do niego rękę i pogłaskałam go po włosach. Był naprawdę zmartwiony stanem naszej rodzicielki.
- Źle się czuje- wyjaśniłam uśmiechając się do niego blado.
- Mogę do niej pójść? Mamusia zawsze do mnie przychodzi, kiedy ja się źle czuję.- spojrzał na mnie tymi swoimi niebiesko-zielonymi oczkami, więc nie mogłam mu odmówić.
- Oboje do niej pójdziemy- wyjęłam go z krzesełka i wspięliśmy się po schodach na górę. Zapukaliśmy do drzwi, a kiedy usłyszałam ciche 'proszę' uchyliłam je i wpuściłam młodego do środka, wchodząc zaraz za nim. Mama siedziała na końcu łóżka i wycierała dłońmi łzy z policzków.
- Mamusiu nie płacz, kocham cię- powiedział Ernie, rzucając się na jej szyję. Ścisnęła go szczelnie i znów zaczęła płakać. Usiadłam obok nich, pocierając dłonią plecy mamy, aby ją podtrzymać na duchu.
- Nie wiem z kim on się do cholery ożenił. Ze mną czy z pracą?- w jej głosie słyszalne było poirytowanie.
Tak słyszalne, nawet dla mnie- głuchej.
- Wszystko będzie dobrze, mamo.- próbowałam ją pocieszać, ale doskonale wiedziałam, że mi to nie wychodziło.
- Położysz proszę Ernesta? Jestem wykończona- wyjaśniła.
Oczywiście zajęłam się nim. Zrobiłabym dla mamy wszystko, byleby była w końcu szczęśliwa, bo należy do osób, które zasługują na szczęście.
Wykąpałam i ułożyłam brata do snu. Był chyba zmęczony po dzisiejszym dniu, ponieważ usnął bez przeczytania dwóch bajek na dobranoc. Wychodząc z jego pokoju słyszałam krzyki zza drzwi sypialnianych rodziców.
- Mam dość tego, że nie spędzasz z nami czasu!- krzyknęła mama.
- Przepraszam bardzo, że haruję, jak wół, aby utrzymać ten zasrany dom i rodzinę!- odkrzyknął tata.
- Mamy gdzieś twoje pieniądze! Chcemy, żebyś z nami spędził jakiś cholerny ułamek czasu, z którym spędzasz swoją kochaną pracę!
- Tak się nie da, Evo!
- Myślisz czasem choćby o Erneście? Myślisz o tym, że on potrzebuje ojca? Gówno, a nie myślisz!
- Sugerujesz, że nie troszczę się o swoje dzieci?
- Nie, nie sugeruję! Stwierdzam fakty! Może i Clarie już nie odczuwa twojej nieobecności, ale masz jeszcze syna! Chociaż jego nie strać!
- Jak to Clarie  nie odczuwa mojej nieobecności?- jego głos trochę się ściszył.
- Normalnie, Logan. Ona jest już przyzwyczajona do tego, że cię przy nas nie ma.
- Ale ona...
- Straciłeś córkę- wtrąciła się- i żonę, więc postaraj się nie stracić syna.
- Jak to, Evo? Jak to cię straciłem?!- znów zaczął krzyczeć.
- Nie czuję się już kochana przez ciebie- jej głos zaczął się łamać- praca jest ode mnie ważniejsza- stwierdziła.- ja cię potrzebuję. Jesteś moim mężem. Chcę, żebyś spojrzał na mnie w taki sam sposób, jak kiedyś. Chcę, żebyś mnie choć raz od pół roku przytulił- zaczęła płakać. Wiedziałam, że podsłuchiwanie ich kłótni nie było w porządku, ale to są moi rodzice. Oboje ich bardzo kocham, niezależnie do tego czy się dogadujemy czy nie. Dlatego nie chcę, żeby się rozstawali. Poszłam do siebie i wzięłam do ręki komórkę, żeby ustawić sobie budzik. Zauważyłam, że mam nieodebrane połączenie. Nie myśląc długo oddzwoniłam do tego numeru.
- Halo?- usłyszałam po drugiej stornie i od razu wiedziałam do kogo należy ten głos.
- Niall...
- W końcu Clarie. Ile można do ciebie dzwonić? Już się zacząłem martwić, że wyjęłaś słuchawkę i znów jesteś głucha.- zażartował.
- Bardzo śmieszne. Lepiej gadaj, co chciałeś.
- Jutro jest zakończenie roku, więc pamiętaj o tej imprezie. Powiedz rodzicom, że będziesz spała u Abbie razem z Emmą i Hyaley. No wiesz, jakiś babski wieczór i te sprawy. Rodzice jej potwierdzą, że u nich śpisz.- wyjaśnił.
- Okej, dzięki- powiedziałam szczerze. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Był świetnym przyjacielem.
- Do usług. Dobranoc, ślicznotko.
- Dobranoc, idioto- usłyszałam po drugiej stronie śmiech i się rozłączyłam. Umyłam zęby, przebrałam się w piżamę i poszłam spać.Ciągle myślałam o rodzicach. Dlaczego jest między nimi tak źle? Dlaczego nie mają dla siebie czasu? Czy się w ogóle kochają?
Czułam, że to będzie długa noc.
____________________________________
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziałów, ale nie za bardzo mam kiedy je pisać. Szkoła, testy i inne bzdety, z  resztą same wiecie. Postaram się dodać niedługo nowy rozdział i kolejny w piątek wieczorem lub w sobotę rano. Pamiętajcie proszę o komentarzach, które motywują mnie do dalszego pisania. 
Do następnego.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 30 sierpnia 2014

Liebster Award

Zostałam nominowana do Liebster Award, przez Emilka Tomlinsonowa, za co serdecznie dziękuję i  jestem w szoku. Dopiero zaczynam pracę nad tym fanfiction, ale cieszę się, że Emilka jest moją czytelniczką, na której zawsze mogę polegać. Regularnie komentuje posty, za co jestem Jej ogromnie wdzięczna, bo jest najukochańszą osobą, jaką mogłam poznać dzięki blogowi, so... Uwielbiam Cię ♥
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Należy odpowiedzieć na 11 pytań osoby, która cię nominowała, następnie ty nominujesz 11 osób ( informujesz je o tym), a potem dodajesz swoje 11 pytań ( wszystko na swoim blogu).
Uwaga: Nie możesz nominować bloga, który cię nominował !
 Uprzedzam, że blogów będzie mniej niż jedenaście, ponieważ nie będę nominowała blogów, które są popularne, bo to bezsensu.

Pytania
1. Jaki macie kolor włosów?
Dziwny, taki nieokreślony. Od spodu mam ciemny, prawie czarny. Na wierzchu trochę brązu i blondu, ale od razu piszę, że nigdy nie farbowałam włosów. Może taki nietypowy ciemny blond?
2. Jakiej muzyki słuchacie?
Każdej, która wpadnie w ucho
3. Do której klasy teraz idziecie?
Pierwsza liceum
4. Z jakiego województwa  jesteście?
Zachodniopomorskie
5. Ulubiona piosenka?
W tym momencie Stay With Me- Sam Smith
6. Macie jakiś cytat który opisuje was?
Zdecydowanie ten, bo jestem osobą nieśmiałą "To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
7. Ulubiony aktor?
Andrew Garfield 
8. Ulubiona aktorka?
Selena Gomez, Candice Accola, Lucy Hale
9. Jakiego gatunku muzyki słuchacie?
Nie ograniczam się do gatunków.
10. Czy tolerujecie homoseksualistów?
Raczej tak
11. Macie rodzeństwo?
Tak



Nominuję:


Pytania:
1. Jak się zaczęła wasza przygoda z pisaniem?
2. Co najbardziej wam się w sobie podoba?
3. Jaka jest najgorsza książka jaką przeczytałaś?
4. Jaki masz kolor oczu?
5. Masz jakieś zwierzęta?
6. Czy żałujesz pewnych decyzji?
7. Czy zawiodłaś się na kimś dla Ciebie ważnym?
8. Jaka jest twoja ulubiona zabawa z dzieciństwa?
9. Za czym lub za kim najbardziej tęsknisz?
10. Jakie zachowanie Cię najbardziej denerwuje?
11. Jakie jest twoje ulubione wspomnienie z dzieciństwa?

środa, 20 sierpnia 2014

3. Robisz z niego mieczaka

Wstałam jakoś przed siódmą. Wykąpałam się, umyłam włosy i ubrałam w czyste ciuchy. Zaraz zeszłam na dół. Zjadłam kanapkę z pomidorem i wypiłam herbatę. Co prawda jest dzisiaj około 30 stopni, ale zawsze rano ją piłam. Może to taki angielski zwyczaj? Umyłam zęby i wysuszyłam włosy, Nałożyłam maskarę na rzęsy, wzięłam torebkę i zeszłam na dół.
- Clarie- zawołał Ernest podbiegając do mnie.
- Cześć mały- przywitałam się z nim, biorąc go na ręce i zostawiając buziaka na jego lewym policzku.
- Przestań, jestem już duży- skarcił mnie, wycierając dłonią swój policzek.
- Masz rację- zaśmiałam się- dlatego nie biorę cię w sobotę do wesołego miasteczka- zrobiłam smutną minę i odstawiłam braciszka na ziemię.
- Wesołe miasteczko?- zrobił wielkie oczka- idziemy?- klasnął w malutkie dłonie.
- Niestety nie, jesteś już za duży- wzruszyłam ramionami.
- Znaczy jestem mały, taki mały- pokazał może centymetrowy odstęp między kciukiem, a palcem wskazującym. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Ernest widząc toteż zaczął się śmiać. Był taki kochany.
- Clarie! Ernest! Wychodzimy!-oznajmiła mama z korytarza. Wyciągnęłam do małego rękę, a on ją chwycił. Poszliśmy do auta. Posadziłam i zapięłam go w foteliku, po chwili sama zapięłam swój pas.- mam dzisiaj radę- poinformowała nas.
- Pracuję dziś dłużej- wyjaśnił tata.
Ta, ty zawsze pracujesz dłużej.
- Clarie odbierzesz dziś Ernesta ze żłobka- powiedział stanowczo.
- Dzisiaj nie mogę. Jestem już umówiona- wywróciłam oczami.
- Ja się ciebie nie spytałem, czy to zrobisz, powiedziałem, że masz to zrobić- skręcił w lewo.
- Babcia nie może się nim zająć?- tak naprawdę nie była to nasza babcia, tylko sąsiadka. Zwracaliśmy się do niej 'babcia' dlatego, że zawsze była przy nas i brakowało mi babci, która była w Anglii.
- To jest twój brat do jasnej  cholery!- krzyknął tak głośno, że aż jego syn się przestraszył.
- A jej wnuczek!- odpyskowałam.
- Jeżeli się nim dzisiaj nie zajmiesz, to wrócisz na wakacje do Londynu- rzucił ostro.
- Przesadzasz, Logan- odezwała się równie ostro mama. Łzy aż cisnęły mi się do oczu kiedy usłyszałam jego słowa. Dobrze wiedział, że mnie to zaboli. Wykorzystał to przeciwko mnie. Panie i panowie kochający kurwa ojciec.
- Nie ma prawa tak mi odpowiadać. Powinna być wdzięczna, że zostawiłem tamtą pracę i mieszkamy teraz tutaj.
- Proszę cię, już się zamknij- uciszyła go sfrustrowana. Zatrzymał samochód, a ja wysiadłam z niego, jak poparzona. Miałam gdzieś co on do mnie mówił. W tamtej chwili go nienawidziła. Idąc tak weszłam na kogoś. Spojrzałam w górę i zobaczyłam George'a.
- Woha, księżniczko, co masz taki zły humor?- zmarszczył brwi, wyczekując odpowiedzi.
Mój cholerny ojciec mnie wkurzył, bo muszę pilnować brata, a miałam już na dzisiaj plany. Logiczne nie?
- Mój tata...
- Dobra, nie kończ. Sam wiem, jaki jest- uśmiechnął się promienni, dzięki czemu mnie też poprawił się nastrój. Kiedy podeszliśmy do reszty naszej ekipy zauważyłam jeszcze jednego chłopaka. Przywitałam się ze wszystkimi.
- Co ty tutaj robisz?- spytałam chłopaka.
- Już nie jesteś taka miła, jak wczoraj?- spytał patrząc mi  w oczy i unosząc do góry prawą brew.
- Daj spokój, starszy ją wkurwił- wyjaśnił brat Abbie.
- Co się stało?- wczoraj poznany blondyn, przyglądał mi się badawczo zębami bawiąc się kolczykiem znajdującym się w dolnej wardze.
- Muszę po szkole iść po brata do żłobka i zajmować się nim cały dzień- odpowiedziałam Luke'owi.
- Jak to? Nie idziemy razem na zakupy?- spojrzała na mnie z żalem przyjaciółka.
- Przepraszam, Abbie. Idź z Hayley lub Emmą.- zaproponowałam. Było mi jej szkoda, ale jeżeli mój ojciec coś powie, to muszę to zrobić. Niestety. Szczerze mówiąc jesteśmy grupką itd, ale najbardziej ufam Abbie. To nie tak, że mam coś do Emmy czy Hayley. Po prostu z Hale lepiej się dogaduję.
- Jak chcesz, ja mogę się zając twoim bratem- rzucił Luke. Spojrzałam na niego, jak na chorego psychicznie człowieka.
Czy on właśnie zaproponował opiekę nad moim młodszym bratem? Ja chyba śnię.
- Czy ty wiesz, co to znaczy opiekować się dwuletnim chłopcem?- spytałam.
- A zwłaszcza Ernestem?- ciągnęła nadal zdziwiona Abbie. Ona dobrze wiedziała, jaki jest mój brat.
- Coś jest z nim nie tak?- spojrzał na nas, jak na wariatki. Wszystko co mówił, wydawało się takie obojętne. Każde jego słowo, było takie... dziwne. Był za spokojny, co mnie całkowicie zbiło z tropu.
- Niby nie, ale sam wiesz... to jednak dzieciak. Jest mały, ciągle chce się bawić, zadaje mnóstwo pytań, jest wiecznie głodny- zaczął wymieniać Zac, a ja przytakiwałam jego słowom. Miał w stu procentach racje.
- Poza tym cię nie znam. Mam ot tak oddać ci mojego braciszka? Możesz się okazać pedofilem, czy coś- powiedziałam to co miałam na myśli. Na moje słowa Luke wybuchnął śmiechem.
- Clarie, posłuchaj- zaczął śmiejąc się.
- Dobra Scott, ja się zajmę małym- oznajmił Niall, przerzucając rękę przez moje ramię.
- Jesteś pewny?
- Jak nigdy- uśmiechnął się i dał mi buziaka w policzek. Omówiłam z nim szczegóły między innymi, o której go odbierzemy, gdzie lubi się bawić oraz jakie jest jego ulubione jedzenie.
       

                                                            ***

- Co powiesz o tej?- Abbie przyłożyła błękitny materiał do swojego ciała.
- Jest niezła, ale mogłaby być nieco dłuższa- skomentowałam przyglądając się dziewczynie- muszę do niego zadzwonić- powiedziałam i zaczęłam szukać telefonu, lecz gdy go znalazłam szybko został mi wyrwany z rąk.
- Clarie! Zaufaj mu!- skarciła mnie.
- Jemu ufam, ale nie Ernestowi- zabrałam telefon i zadzwoniłam do blondyna.- Niall?- odebrał za czwartym sygnałem.
- Wszystko jest w porządku- usłyszałam inny głos niż się tego spodziewałam.
- Co ty z nim robisz?- zaczęłam panikować. Po głowie przebiegało mi sto myśli na minutę. W sumie sama nie wiem czemu mu nie ufałam.
- Wywożę go z miasta. Sprzedam twojego brata, jakiemuś arabowi, czy coś.
Oh, już wiem czemu.
Wstrzymałam na chwilę oddech.
- Wyluzuj- zaśmiał się- chcesz z nim pogadać?- zapytał, nie przestając się śmiać.
- Tsa.
- Halo?- usłyszałam słodki, dziecięcy głosik należący w stu procentach do mojego braciszka.
- Ernest, wszystko w porządku?
- Tak, jesteśmy na dużym placu zabaw- żeby pokazać, jak bardzo duże jest to miejsce, wydłużył literę "u".
- To się cieszę. Przyjadę po ciebie za godzinkę. Wytrzymasz tyle?
- Tak Clarie. Kocham cię- oznajmił.
- Kocham cię.
- Zrobisz z niego mięczaka- westchnął Luke.
- To chyba nie twoja sprawa, prawda?- spytałam szorstko.
- Dobrze, że ze mną się spotkał. Przynajmniej na chwilę odpocznie od tych twoich babskich rzeczy.
- Od kiedy "kocham cię" jest babskie?- jeny, jaki on był irytujący.
- Od zawsze- wyobrażałam sobie, jak właśnie wywrócił oczami. Stop! Nic sobie nie wyobrażałam.
- Przyjadę po niego za godzinę. Podaj mi adres.
- Nie fatyguj się. Przywiozę go do galerii- przywiozę? Mogę się założyć, że ma jakieś super drogie auto, które kupili mu rodzice i teraz nim szpanuje.
- Świetnie- rzuciłam i się rozłączyłam. Wróciłam do Abbie, która była już w przymierzalni. Wyszła z niej ubrana w tą niebieską sukienkę i muszę przyznać, że wyglądała nieziemsko. Materiał jednak nie był taki krótki, jak mi się zdawało. Idealnie podkreślił figurę brunetki. Kupiłam sobie jakiś t-shirt i parę czarnych rurek. Kiedy zapłaciłyśmy za nasze zakupy zostało nam jeszcze dwadzieścia minut, więc udałyśmy się do kawiarni. Abbie zamówiła dla siebie flat white, a dla mnie herbatę. Wypiłyśmy nasze napoje i udałyśmy się na fontannę, która znajdowała się na środku centrum handlowego. Zauważyłam bawiącego się w niej Ernesta. Zrobiłam wielkie oczy i ruszyłam do niego. Wzięłam braciszka na ręce.- hej, mały- przywitałam się- co ty tu robisz?
- Przyjechałem po ciebie- oznajmił wycierając mokre dłonie w swoje nogi.
- Więc co robiłeś w fontannie?
- Bawiłem się.- uśmiechnęłam się do niego. Zaczęłam się rozglądać dookoła w celu znalezienia chłopaka, który zajmował się moim bratem.
- Jesteś głodny?- zwróciłam się do Ernesta.
- Nie. Luke kupił mi frytki- pochwalił się.
- Hej- usłyszałam męski głos za plecami. Od razu wiedziałam do kogo należy. Obróciłam się i ujrzałam zadowolonego Luke'a. Postawiłam brata na nogi, a ten pobiegł do Abbie, którą bardzo lubi i nazywa swoją dziewczyną. Zaczęli się wygłupiać i ganiać wokół fontanny.
- Trzymaj- wręczyłam mu pięć dolarów, które wyciągnęłam przed chwilą z portfela.
- Za?- patrzył na mnie, jak na wariatkę.
- Za jedzenie dla Ernesta.- wyjaśniłam, a chłopak schował banknot do mojej kieszeni.
- Nie chcę od ciebie pieniędzy. Poza tym mały był głodny, więc musiałem go nakarmić. Z resztą trzy dolary za jakieś frytki to nie jest majątek.
- Czemu Niall się nim nie opiekował?- nie chciałam dłużej ciągnąć tematu pieniędzy, bo wiedziałam, że z nim bym nie wygrała.
- Coś mu wypadło- wzruszył ramionami i schował ręce do kieszeni.
- Coś mu wypadło?- powtórzyłam jego słowa- to chyba najgorsza wymówka jaką znam- zakpiłam.
- Clarie to nie jest żadna wymówka. Tylko prawda- wyjaśnił spokojnie.
- Myślisz, że jestem idiotką?- skrzyżowałam ręce na wysokości piersi.
- Idiotka!-powtórzył wesoło Ernest, który przybiegł do nas.
No pięknie, nawet mój brat uważa mnie za idiotkę.
- Oh, mały, nie wolno tak mówić- przykucnęłam, aby być z nim na równi- to brzydkie słowo, a dzieci nie mogą mówić takich rzeczy- wyjaśniłam.- rozumiesz?
- Tak- powiedział smutno.
- Więc dobrze. Chodź, jedziemy do domu- wystawiłam rękę w jego kierunku.
- Ja chcę jechać z Luke'iem- skrzyżował ręce na piersi i odwrócił głowę w drugą stronę.
- Ale George z nami jedzie i Abbie- próbowałam jakoś przekonać brata, lecz na marne.
- Jedziemy z Luke'iem- poszedł w stronę chłopaka, na co blondyn się zaśmiał. Widząc moją bezradność przyjaciółka zgodziła się, abym nie jechała z nią do domu.
- Co się tak szczerzysz?- zwróciłam się do Hemmings'a.
- Co się tak szczerzysz?- powtórzył próbując udać mój głos, ale słabo mu to wyszło.
- Zamknij się- rzuciłam, gdy udaliśmy się na parking.
- Wygrałem- oznajmił podchodząc do (chyba) swojego auta. Tak jak myślałam, jego auto było duże i czarne. Wydaje mi się, że jest tego samego rocznika co mojego ojca, ale nie jestem pewna- jednym słowem było to drogie auto.
- Niby co?
- Wiedziałem, że ulegniesz młodemu- otworzył tylne drzwiczki i wsadził Ernesta do fotelika, następnie zapiął go pasami. Szybko podbiegł do mnie i otworzył drzwiczki od strony pasażera.
- Sama mogłam je otworzyć- burknęłam. Nic nie odpowiedział. Jedynie na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wsiadł na swoje miejsce, włożył kluczyk do stacyjki i go przekręcił.- przycisz!- krzyknęłam i wyrzuciłam swój aparat słuchowy na deskę rozdzielczą, kiedy tylko usłyszałam głośno grającą muzykę. Chłopak oniemiał. Patrzał raz na mnie, raz na urządzenie, którym przed chwilą rzuciłam. Jak tylko się uspokoiłam włożyłam aparat z powrotem do ucha.
- Czy ty...
- Tak, jestem głucha- dokończyłam za niego.
- Przepraszam- westchnął po chwili.
- Daj spokój- powiedziałam oschle spoglądając przez szybę. Blondyn w końcu ruszył pojazdem. Nie chciałam, żeby wiedział o tym, że nie słyszę. Nie był dla mnie na tyle ważny, żeby musiał wiedzieć. Moi przyjaciele się dowiedzieli dwa miesiące po tym, jak zaczęłam się z nimi kumplować. Byli zaskoczeni, ale nie odwrócili się ode mnie, więc byłam im bardzo wdzięczna. Wtedy już wiedziałam, że oni są dla mnie ważni. Jesteśmy prawie, jak rodzina.
- Więc, ty i Niall jesteście parą?- zabrzmiało to bardziej, jak stwierdzenie niżeli pytanie.
- Nie- pokręciłam głową śmiejąc się.
- Oh, myślałem, że tak. No bo wiesz, przytula cię, całuje i zajmuje się twoim bratem- podsumował. Teraz zrozumiałam czemu tak uważał. Pewnie wszyscy tak myśleli.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nic więcej.- Luke skinął głową. Spojrzałam do tyłu, aby ujrzeć śpiącego Ernesta.- skąd miałeś fotelik?- spytałam spoglądając na niego.
- Był w jakimś samochodzie. Babka nie zamknęła auta, więc pożyczyłem go sobie.- wzruszył ramionami. Zaśmiałam się przez jego wypowiedź, po chwili chłopak do mnie dołączył.
- A tak na poważnie?
- Kupiłem- oznajmił skręcając w prawo.
- Nie musiałeś. Przyjechałabym po niego
- Czym?- spojrzał na mnie pytająco, po czym jego wzrok znów wrócił na jezdnie.
- Metrem.
- Miałbym pozwolić ci tłuc się metrem z małym dzieckiem? Z tymi wszystkimi pedofilami i napalonymi zboczeńcami?- zakpił ze mnie. Słysząc jego głupie gadanie wywróciłam oczami.- przestań, bo ci tak zostanie. Mówię tylko prawdę, nigdy nie wiadomo, jaki świr siedzi obok ciebie.
- Przestań mi już matkować! Może ty też jesteś świrem?- skrzyżowałam ręce na piersi i zagryzałam dolną wargę.
- Przestań przy...
- To ty w końcu przestań!- krzyknęłam przerywając mu. Był taki irytujący. Czułam, jak moja twarz zmienia się w czerwonego pomidora, który ma lada moment wybuchnąć.
- Dobra, przepraszam- powiedział z wyrzutem. Usłyszałam marudzenie Ernesta, który zaczął się przebudzać.
- Możesz się na chwilę zatrzymać? Zaraz zacznie płakać- uprzedziłam. Skinął głową i zjechał na jakiś parking. Gdy zaciągnął ręczny wyszłam z auta i powędrowałam do brata. Wyjęłam chłopczyka z fotelika.- wszystko okej?- spytałam stawiając go na ziemi. Przykucnęłam, a wtedy mały brunet przetarł dłońmi oczka.
- Chcę do mamy- oznajmił głosem, który zwiastował rozpoczęcie płaczu. Luke wysiadł z samochodu i podszedł do naszej dwójki.
- Siema Ernest- przywitał się przybijając z nim piątkę.- co tam?
- Chcę do mamy- powtórzył.
- Zaraz cię zawieziemy, spokojnie. Chcesz coś do picia? Albo jesteś głodny?- spytałam poprawiając jego włosy.
- Pić- na jego słowa wyjęłam z torebki butelkę z piciem, które kupiłam w sklepiku szkolnym. Wręczyłam ją braciszkowi. Chwycił za butelkę i otworzył ją. Jego twarz się wykrzywiła, kiedy tylko napił się napoju.- blee- przetarł rączką usta- jakie niedobre.
- Co ty mu dałaś?- zapytał blondyn, nabijając się z reakcji Ernesta.
- Tylko wodę. Możemy już jechać?- zwróciłam się do młodszego brata.
- Tak.- odpowiedział próbując wspiąć się na fotelik. Skończyłam pomagając mu wsiąść i zapinając mu pasy. Luke zamknął drzwi, a ja w tym czasie mogłam wsiąść na swoje miejsce.
Gdy dotarliśmy pod mój dom nie zauważyłam żadnego samochodu. Ani mamy, ani taty.
Super, czyli będę musiała siedzieć sama w domu. Po prostu rewelacja.
Od miesiąca bałam się zostawać sama w naszym domu. Kiedy się kąpałam usłyszałam krzyki. Więc wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam trzech typków. Jeden z nich miał plamę krwi na koszulce. Drugi z nich trzymał w ręku zakrwawiony nóż, a trzeci wrzeszczał coś do rannego chłopaka. Na koniec kopnął go i tam zostawił. Kiedy tylko ci mężczyźni zostawili chłopaka przybiegła do niego kobieta. Z tego co widziałam próbowała zatamować jego ranę. Jak prawdopodobnie to zrobiła, zadzwoniła po karetkę, która przyjechała pięć minut później. Ale chłopaka już nie uratowali. Nikomu o tym nie mówiłam. Bałam się i nadal się boję. Myślałam, że ta ulica jest spokojna, ale nie myliłam.
Wysiadłam z auta, jak tylko blondyn zaparkował. Podeszłam do Ernesta, ale Luke był pierwszy i wyjął go ze środka.
- Chcesz wejść?- moje usta otworzyły się szybciej, niż mój mózg zdążył cokolwiek pomyśleć.
Głupia idiotka. Przecież to logiczne, że zaraz coś sobie pomyśli, kretynka.
- Chcesz mi się odwdzięczyć za podwózkę, czy za opiekę nad bratem? A może za oba?- uniósł znacząco brwi, przygryzając kolczyk w wardze. Pokręciłam głową, śmiejąc się.
- Przestań przygryzać wargę- zacytowałam jego słowa.
- Przestań mi matkować- odpowiedział.
- Idziesz czy nie?- zwróciłam się do niego odchodząc. Złapał mnie za nadgarstek i obrócił w swoją stronę.
- Dzisiaj nie, ale możesz być pewna, że niedługo wpadnę- oblizał swoje usta, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Zboczeniec- rzuciłam. Podszedł bliżej.
- Ale, jak już tu będę to nie przestaniesz krzyczeć mojego imienia- powiedział seksownym głosem. Na mojej twarzy pojawił się wielki rumieniec, a po całym ciele przeszedł ogromny dreszcz. Widząc moją reakcję zaśmiał się.
- Frajer- uderzyłam go w ramię. Blondyn słysząc wyzwisko, przyłożył prawą rękę do lewej strony swojej klatki piersiowej, gdzie znajdowało się serce.
- To mnie uraziło- powiedział udając ból w miejscu, na którym trzymał rękę.
- Miało cię urazić.
- Clarie, chcę do domu- oznajmił Ernest ciągnąc za moje szorty. Zupełnie zapomniałam, że był tutaj, tak bardzo byłam zajęta bezsensowną wymianą zdań z Luke'iem.
- Już mały- zaczęłam szukać w torebce kluczy. Jak tylko je znalazłam otworzyłam drzwi, a Ernest z radością wbiegł do środka.- dzięki za opiekę nad małym i za podwózkę.- zwróciłam się do Hemmings'a.
- Dzięki za fajne popołudnie- puścił mi oczko i odszedł. Uśmiechnęłam się do siebie i zamknęłam drzwi. Poszłam do Ernesta, żeby włączyć mu bajki i chciałam zadzwonić do Abbie, ale braciszek nalegał, żebym obejrzała z nim kreskówkę,więc skończyliśmy oglądając SpongeBob'a.
______________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale
według mnie nie było sensu, żeby pisać to
i żeby nikt tego nie czytał.
Więc proszę, każdy kto przeczyta ten rozdział, aby
zostawił komentarz. Wystarczy zwykła kropka
czy przecinek. PROSZĘ.
A teraz małe ogłoszenie dla czytelniczek, mojego
poprzedniego bloga http://amazinglifepolishgirl-just.blogspot.com/
już niedługo pojawi się nowy rozdział :)
Więc serdecznie zapraszam i proszę o komentarze
zarówno na tym blogu, jak i na tamtym.
Buziaki xx
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

czwartek, 24 lipca 2014

2. W piatek idziemy do klubu

- To już ostatnie gówno- oznajmił zadowolony Niall.
- Nie było tak źle- stwierdziłam patrząc, jak całe wyposażenie garażu zostaje wywiezione przez furgonetkę, znajomego George'a. Siedziałam na murku i machałam nogami w przód i w tył. Prawie kopnęłam blondyna, ale zrobił unik. Spiorunował mnie wzrokiem, na co odpowiedziałam mu głupawym uśmieszkiem.
- Może dla ciebie. Ty nie musiałaś nosić tych zjebanych kwadraciaków.
- Jakich kwadraciaków?- nie miałam zielonego pojęcia o czym on do mnie mówił.
- No właśnie!- Zayn uniósł zabawnie ręce w górze. Zac słysząc słowa Zayn'a pokręcił z rozbawieniem  głową.
 -Kiedy przyjeżdża reszta?- dopytywała się Abbie
- Za piętnaście minut- krzyknął z wysprzątanego garażu George, który po raz kolejny rozglądał się po pomieszczeniu. Chyba był zadowolony, bo uśmiechnął się pod nosem.
- Pomóc ci?- Emma ruszyła w stronę Hayley, która niosła tace z napojami. Zawsze taka była- pomocna.
- Za dwa dni koniec roku!- zawołał wesoło Zayn, na co wszyscy krzyknęliśmy z zadowoleniem.
- Mamy już coś zaplanowane?- spytałam strzepując ze spodni kurz.
- Impreza!- krzyknęli chórkiem, unosząc do góry ręce i kręcąc się w kółko, myśląc, że tańczą. Tak dla jasności- to nie był taniec. Moje towarzystwo tak się wygłupiało.
- W piątek idziemy do klubu.- poinformował mnie mulat.
- Przecież, żeby tam wejść musisz mieć skończone przynajmniej 19 lat- przypomniałam.
- Nie martw się, skarbie. Mam swoje sposoby- oznajmił cwaniacko Malik, obejmując mnie ramieniem. Wszyscy dookoła się zaśmialiśmy. Zen zawsze miał swoje sposoby na wkręcenie nas do klubów. Nigdy nam ich nie zdradził, bo jak to wyjaśnił "to jego rzecz", ale i tak często wyobrażałam go sobie, jak używa swojego uroku osobistego. Ciekawe czy zazwyczaj ochroniarze, na których wpadamy są gejami? Może Malik też jest gejem? Nie, raczej nie. Miał tyle dziewczyn i praktycznie co tydzień przedstawia nam nowe laski, mówiąc, że to na pewno ta jedyna, dlatego nas poznaje. W ogóle o czym ja myślę? Każdy z mojej paczki jest heteroseksualny. Nie raz dają to mi do zrozumienia, mówiąc jakieś sprośne słowa, albo oblizując sobie wargę. Zauważyłam, że to już u nas normalne. Wszystkie się przyzwyczaiłyśmy już do ich... poczucia humoru? Tak to można nazwać? Wróciłam na ziemię, po tym, jak Zac zaczął mi machać ręką przed oczyma. Okazało się, że zespół George'a już przyjechał.
- Na długo odpłynęłam?- szepnęłam do Zac'a, który stał obok mnie.
- Dwie minuty. Liczyłem czas- uśmiechnął się dumnie ze swojego czynu. Podobał mi się jego uśmiech. Był uroczy.
Brat Abbie zaczął nas przedstawiać swojej kapeli. Poznałam się już ze słodkim Ashton'em i równie słodkim Calum'em. Zarumieniłam się, gdy zobaczyłam blondyna, któremu znokautowałam dzisiaj nos. Uśmiechnął się do mnie, ukazując dołeczki w policzkach.
- Luke to...
- My się już znamy- przerwał George'owi.
- Serio? Skąd?- spojrzał na nas zaciekawiony.
- Długa historia- zabrałam głos, przeczesując dłonią swoje włosy.
- Mamy czas- nie dawał za wygraną. Skrzyżował ręce na piersi i oczekiwał wyjaśnień.
- Nie, nie mamy. Muszę być za półtorej godziny w domu, frajerze- przypomniałam mu.
- Kretynka- mruknął myśląc, że niby pod nosem.
- Zamknij mordę i bierz się za tę głupią gitarę- odpowiedziałam mu żartobliwie. Luke, który stał obok mnie zaczął się śmiać.
- Luke, chodź tu!- krzyknął z garażu Ashton.
- Zaraz przyjdę- puścił mi oczko i dołączył do swoich przyjaciół? Kolegów? Nie wiem, jakie są pomiędzy nimi relacje. Znam gościa niecały dzień. W pomieszczeniu, które niedawno wysprzątaliśmy, chłopcy rozstawili swój sprzęt. Teraz już wiem kto należy do zespołu- George, Zayn, Niall, Luke, Calum i Ashton. Zaczęli grać i śmiało mogę przyznać, że są niesamowici. Wcześniej, gdy byłam u Abbie słyszałam przez ścianę, jak od czasu do czasu pogrywał na gitarze, trzy dni temu też grał fajnie, ale to nie było coś takiego. Chłopaki dobrze się poruszali. Grali równo, biło od nich charyzmą na kilometr. Ashton był jako jedyny, grający na perkusji. Jego loki od czasu do czasu opadały na czoło, ale zdawało się, że to mu nie przeszkadza. Zayn, który grał a basie i śpiewał był nieziemsko seksowny. Wiem, że jest moim przyjacielem, ale to nie oznacza, że nie mogę wyrazić swojej opinii na jego temat. A to, że powiem, o tym jaki jest seksowny nie znaczy zaraz, że się w nim bujam, czy Bóg wie co innego. Niall był, jak zawsze uśmiechnięty od ucha do ucha, grając na gitarze elektrycznej i śpiewając. Tak samo wyglądała reszta chłopaków. Wszyscy uśmiechnięci, zadowoleni, być może spełnieni. Grali trochę głośno, więc musiałam ściszyć nieco swój aparat.
Chłopcy skończyli swój "koncert" wiwatami. Cała szóstka uścisnęła sobie dłonie i opuścili garaż.
- No gratulacje głąby!- krzyknęła w ich stronę Hayley.
- Słabe to było- podsumował Zac.
- Zamknij ryj, Clifford- rzucił Niall i zaczął biec w stronę przyjaciela. Blondyn próbował uciec, ale Nialler był o wiele szybszy. Położył go na ziemię i zaczęli się... tak jakby bić?
- Jak ci się podobało?- spytał Luke stając przede mną. Ręce schowane miał w kieszeniach.
- Daliście radę- stwierdziłam udając obojętną.
- Czy ty się ze mną droczysz Clarie?- słysząc to idiotyczne pytanie, moje policzki przybrały pewnie odcień buraka.
- Nie, nie skąd taki pomysł?- zrobiłam dziwną minę, która najwidoczniej rozśmieszyła blondyna.
- Przestań to robić- powiedział chrapliwym głosem.
- O czym ty mówisz?- spojrzałam na niego zdumiona. Skrzyżowałam ręce na piersi i wyczekiwałam jego odpowiedzi.
- Twoje usta, a dokładniej dolna warga- wyjaśnił spoglądając na nią. Dopiero wtedy zorientowałam się, że ją przygryzam. Uwolniłam ją spod zębów i w mgnieniu oka moje policzki zrobiły się gorące. Hemmings uśmiechnął się uroczo i odszedł puszczając oczko. Co, kurwa? Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 22:45, co oznaczało, że za piętnaście minut przyjedzie po mnie mój tata. Był okropny, jeżeli chodzi o kontrolowanie mnie. Nie przepada za bardzo za moimi przyjaciółmi. Twierdził, że sprowadzają mnie na złą drogę. Wiem, że się o mnie martwi, ale bez przesady. Nie musi od razu mieć pretensje do moich znajomych. Jestem nastolatką, więc dobrze wiedział, jaki to wiek. Już chyba zapomniał, jak to było, gdy on był młody.
- Hej, Clarie!- krzyknęła do mnie Abbie- idziemy jutro po szkole do centrum? Muszę kupić sobie parę ciuchów- wyjaśniła pogodnie.
- Jasne, mi też by się przydało coś nowego.- uwielbiałam wybierać się z nią na zakupy. Miała świetne wyczucie stylu i była szczera jeśli chodzi o doradzanie. Nie to co te wszystkie ekspedientki. Wciskałyby wszystko, nie ważne czy wyglądasz, jak gwiazda, czy zwykły menel siedzący pod sklepem i żebrzącym o kasę na wódkę czy coś.- zaraz muszę jechać do domu- westchnęłam, gdy podeszliśmy do naszych przyjaciół.
- Ojciec przyjeżdża?- zapytał Niall, przykładając szklaną butelkę z piwem do warg.
- Tsa... lepiej, żebyś to schował, albo dostanę szlaban do końca życia- wywróciłam oczami, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Kocham mojego tatę, ale już mnie denerwuje. Miałam szesnaście lat i powinnam korzystać z życia póki mogę, nie? Chyba każdy będąc nastolatkiem przynajmniej raz się napił alkoholu, albo zapalił fajkę. Przecież to normalne. Buntujemy się, robimy wszystkim na przekór, jesteśmy pyskaci. To nie nasza wina, to ten wiek. Mój ojciec upił się gdy miał piętnaście lat. Taki był wstawiony, że dziadek musiał go zabierać spod monopolowego. To musiało być ciekawe. Nie raz chciałam mu to wypomnieć, ale nie mam na tyle odwagi. Przecież nie robię nic złego. Nie puszczam się na prawo i lewo, tylko raz na jakiś czas wypiję piwo, albo drinka, ale to tylko na imprezach.
Siedzieliśmy w garażu i opowiadaliśmy kawały, albo jakieś śmieszne historie. Chwilę później pod domem przystanął samochód mojego ojca. Pożegnałam się z paczką i wsiadłam do niego razem z Emmą, która mieszkała przecznicę wcześniej niż my. Podziękowała pięknie za podwózkę, pożegnała się i wyszła. Przez całą drogę nie zamieniłam z nim, ani słowa. Był na mnie zły... albo pokłócił się z mamą. Pewnie znowu o mnie. Mama jedyna mnie rozumie.
Weszłam do domu i od razu ściszyłam swój aparat słuchowy. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, ściągnęłam tę cholerną słuchawkę i położyłam się spać
_______________________________________
Ktoś to czyta? Następny rozdział będzie, jak pod
postem bd przynajmniej jeden komentarz.

poniedziałek, 21 lipca 2014

1. Jestem Luke

Spakowałam ostatnie potrzebne mi książki do torby i przejrzałam się w lusterku. Ostatni raz dokładnie zilustrowałam swoje odbicie. Przerzuciłam torbę przez ramię i zeszłam na dół. Przy drzwiach czekali na mnie rodzice. Mama jak zawsze ubrana w koszulkę i marynarkę poprawiała krawat tacie, który tego dnia ma jakieś ważne spotkanie i nasz mały Ernest, który bawi się samochodem, jeżdżąc nim po ścianach. Wszystko było, jak zawsze- tak samo. Ten sam nudny schemat. Szkoła-dom-czasem przyjaciele. Sami już ostatnio mieli do mnie pretensje, że rzadko się z nimi widuję. Co mam innego zrobić, skoro według moich rodziców, powinnam spędzać czas właśnie z rodziną? Tato wraz z Ernestem wyszli z domu, a mama zaczekała na mnie- z resztą, jak zawsze. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam na komodzie, żeby móc wygodniej założyć na stopy białe trampki i wyszłyśmy. Zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam do samochodu. Spojrzałam w stronę Ernesta, który siedział obok mnie. Znów nie był zapięty. Zirytowana zapięłam jego pasy, a następnie swoje.
- Kolejny raz nie zapiąłeś Ernesta- zwróciłam się do ojca, który zaraz po zapięciu pasów mamy ruszył sprzed naszego podjazdu.
- Czasami zapominam- wzruszył ramionami.
- Jak możesz zapomnieć o zapięciu dziecka?- spytała rozzłoszczona mama.
- Po szkole idę do Abbie- postanowiłam zmienić temat, bo prawdopodobnie wybuchła by zaraz kłótnia, a nie chciałam, żeby słyszał ją mały.
- O której wrócisz?- zwróciła się do mnie łagodnym głosem rodzicielka.
- Wydaje mi się, że raczej późno. Będziemy sprzątali jej garaż, bo George chce mieć go na próby- wyjaśniłam.
- Ma kapelę?- dalej pytała. W jej głosie było słychać zainteresowanie.
- Tak, są genialni- uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy przypomniałam sobie, jak grał dla nas trochę, kilka dni temu.
- Wolałbym, żebyś była w domu- wtrącił się ojciec.
Zapomnij.
- Daj spokój, Logan. Jest młoda, niech posiedzi dłużej. Przecież będzie tylko sprzątać garaż- byłam ogromnie mamie wdzięczna, za to, że mnie broni przed ojcem. Odkąd mieszkamy w LA, zaczął mnie mega denerwować, ale cóż.
- Skąd możesz to wiedzieć?- podniósł głos. Nie miałam ochoty słuchać go dłużej, więc wyłączyłam urządzenie wspomagające mi słuch. To był jeden plus posiadania tego gówna. Po dwóch minutach ojciec zatrzymał samochód pod moją szkołą. Odpięłam pasy i ucałowałam braciszka. Otworzyłam drzwiczki od naszego czarnego BMW, tym samym włączając z powrotem "swój słuch".
- Czyli ustalone, idę do Abbie- powiedziałam wychodząc z auta. Nim ktokolwiek zdążył mi odpowiedzieć, byłam już przy drzwiach budynku dla jednych zwanego szkołą, a dla mnie zwaną więzieniem. Zaraz odnalazłam Abbie, Hayley, Emmę, Zayn'a, Niall'a, George'a i Zac'a. To jest nasza paczka. Poznałam ich, jak tylko się tu wprowadziłam. Zaoferowali, że się mną zaopiekują.
- Cześć- przywitałam się z każdym przybijając piątkę- co tam?- machnęłam głową w stronę Zac'a, który był bardzo zdenerwowany.
- Nasz Zac'uś próbował poderwać Jasmine- wyjaśnił Zayn- i teraz szykuje się na ośmieszenie- drwił z przyjaciela.
Jasmine to szkolna ślicznotka. Prawie każdy chłopak stara się o jej względy, co okej. Ale gdy da któremuś kosza, cała drużyna football'owa ma z niego niezły ubaw.
- Oh- tylko tak potrafiłam skomentować całą sprawę. Szkoda mi było Zac'a, ale sam dobrze wiedział, że jego obiekt westchnień to największa suka w szkole. Co? Taka prawda.
- Dobra Zen, zejdź już z biednego Clifford'a.- głos zabrała Hayley. Była pogodna i zawsze umiała wybrnąć z jakiejkolwiek sytuacji- dzisiaj nasz kochany George- przerzuciła swoją rękę przez ramiona wspomnianego przed chwilą chłopaka- ma próbę ze swoim zespołem. Dlatego musimy załatwić...
- Dziewczyny!- krzyknął wesoło Niall, przerywając brunetce.
- Nie to miałam na myśli- pokręciła głową z uśmiechem.
- To my ci nie wystarczamy?- spytała Emma z udawanym smutkiem na twarzy.
- Kochanie, tylko ty mi wystarczasz- powiedział i przytulił ją do siebie, cmokając czubek jej głowy, co było słodkie. Chwilę później zadzwonił dzwonek sygnalizujący rozpoczęcie się zajęć. Wszyscy rozeszliśmy się do swoich klas.
Dzień był okropnie nudny, dopóki siedzieliśmy oczywiście w więzie... szkole. Przez całe zajęcia oglądaliśmy filmy, albo po prostu sobie gadaliśmy. Tylko na historii rozwiązywaliśmy zadania. Gdy po raz ostatni tego dnia usłyszałam dzwonek, prawie wyskoczyłam z tej głupiej ławki. Ruszyłam w stronę swojej szafki. Otworzyłam ją i usłyszałam "auć". Przerażona przymknęłam drzwiczki i zobaczyłam chłopaka, który trzymał się za nos.
- Kurwa- wymsknęło mi się- znaczy Jezu, nie chciałam- plątałam się.
- Jest ok- zaśmiał się blondyn, trzymając się nadal za uszkodzony nos.
- Chyba ci go nie złamałam?- pytałam z nadzieją. Było mi głupio. Przyglądając się mu zauważyłam, że ma piękne, błękitne oczy. Gdy zorientowałam się, że nasze oczy się spotkały, na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
- Raczej nie.
- Przepraszam cię, nie chciałam. Chodź, pójdziemy do pielęgniarki- chwyciłam jego dłoń. Ścisnął mój nadgarstek i zatrzymał się.
- Po pierwsze: pielęgniarki już nie ma. Po drugie: nic mi takiego się na stało. A po trzecie: panikujesz gorzej niż ja- po raz kolejny się zaśmiał. No super, przywaliłam kolesiowi w ryj, a on ma ze mnie beke. Gdzie tu logika?
- Może chociaż usiądź- zaproponowałam, pokazując na ławkę na przeciwko nas. Przytaknął i usiadł.- pokaż to- poprosiłam. Chłopak zdjął dłoń z nosa, a ja chwyciłam jego twarz w obie dłonie. Zaczęłam ją obracać, delikatnie to w prawo, to w lewo. Nos nie był złamany i nie krwawił, dzięki czemu odetchnęłam z ulgą.
- I jak pani doktor?- spytał robiąc śmieszną minę.
- Nie jest tak źle- zaśmiałam się.
- Mógłbym codziennie tak dostawać w mordę. Oczywiście, jeżeli ty byś się do tego przyczyniła- poruszył, cwaniacko brwiami- Jestem Luke- wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Clarie- uścisnęłam jego dłoń.- muszę już iść. Przyjaciele na mnie czekają- wstałam- przepraszam cię za ten nos- poczułam, jak moje policzki znów nabierają różowego koloru.
- To nic- machnął ręką i ukazał rządek białych zębów. Uśmiechnęłam się do Luke'a i podeszłam do swojej szafki. Zawiesiłam torbę przez ramię i zamknęłam na klucz metalową blachę. Cały ten czas czułam na sobie wzrok nowo poznanego chłopaka.- do zobaczenia- oznajmił, na co mu tylko kiwnęłam głową.
________________________________________________________________
Proszę o komentarze. Wystarczy zwykły znak interpunkcyjny.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ