- Cholera, nie mam telefonu- powiedziałem do Ashton'a. Właśnie wyszliśmy z domu George'a, więc podejrzewałem, że zostawiłem tam urządzenie, które było mi cholernie potrzebne w tamtym momencie.
- Sprawdź w domu- zaproponował obojętnie Ash. Ostatnio był inny. Z chłopaka, który tryskał energią i był zawsze pozytywnie nastawiony do życia powstał wiecznie ponury, obojętny osobnik, który wstąpił w mojego przyjaciela. Najdłużej z całej trójki znam się z Irwin'em. Prawdę mówiąc to nasza przyjaźń trwa od dziewięciu lat. Jestem z tego powodu zadowolony, ponieważ jest osobą godną zaufania i zawsze wyciąga mnie z najgorszego gówna w jakie się wpakowuje. Sam się sobie dziwie, że on nadal ze mną wytrzymuje. Między nami było mnóstwo kłótni, poważnych kłótni. Mieliśmy umowę, że nigdy w życiu nie pokłócimy się o jakąś głupotę i o żadną dziewczynę.
Calum i Michael są moimi przyjaciółmi od trzech lat. Również nie mogę na nich narzekać. Są świetnymi kumplami z poczuciem humoru. Im obu też ufam, ale to chyba oczywiste, że nie w tym samym stopniu co Ashton'owi.
We czwórkę przeprowadziliśmy się do Los Angeles, ponieważ mamy nieprzyjemną przeszłość w Sydney, gdzie byliśmy już rozpoznawalni z naszych przewinień. Nie będę Ci przecież wmawiał, że jesteśmy zakichanymi aniołkami. Mamy swoje za uszami. Podjęliśmy wspólną decyzję - powinniśmy zacząć od nowa. Rozumiesz, nowe miasto, nowy kraj, nowy kontynent, nowi znajomi, nowe ja.
Właśnie znajomi. Z George'em poznaliśmy się na koszykówce. Nie miałem pojęcia, że gra na gitarze. Dopiero później w rozmowie wyszło, że pogrywa często dla swojej siostry i jej przyjaciółki. Nie powiem zaciekawiły mnie te dziewczyny, więc postanowiłem przyjrzeć się ich grupce. Niestety były tam cztery dziewczyny, więc zdemaskowanie tych dwóch właściwych nie było tak proste, jak myślałem. Wszystkie trzymały się razem i tak samo zachowywały się w stosunku do chłopaków. Spodobała mi się jedna z nich. Oczywiście wszystkie są piękne, ale ona była dla mnie wyjątkowo pociągająca. Może nie była jakąś perfekcją, ale ja nigdy nie szukałem ideału.
- Podoba ci się ta brunetka obok Niall'a?- spytał Ashton kiwając głową w stronę nieznajomej. Kiwnąłem głową, na co chłopak się zaśmiał.
- Clarie Scott- odezwał się Calum -przyjaciółka Abbie - siostry George'a ,jest z Wielkiej Brytanii, mieszka tu od czterech lat. Ma młodszego o trzynaście lat brata. Jest nieufna.- oznajmił. Spojrzeliśmy na niego z uniesionymi brwiami. Skąd on to do cholery wiedział?- nie jest też łatwa.- spojrzałem w jej stronę. Była uśmiechnięta i wtulona w ramię Horan'a. Nie wiem czy łączyło ją coś z Niall'em, ale dziewczyna jest dobrym wyzwaniem.
- Dajcie mi miesiąc i ta Brytyjka będzie moja.- rzuciłem pewnie. Wiedziałem, jak działam na dziewczyny. Ona też mi się nie oprze. Wszystkie są takie same - naiwne.
- Stoi- Michael wyciągnął dłoń w moją stronę, którą z radością uścisnąłem.
- Luke, wiesz jak to się skończy... jesteś pewny, że chcesz ją skrzywdzić?
- Ashton, zobaczysz, że ona sama do mnie przyleci, a jeżeli się zakocha, to będzie tylko i wyłącznie jej problem.- wzruszyłem ramionami.
Kiedy wszedłem na posiadłość rodzeństwa Hale z domu wychodził Zayn. Powiedziałem mu, że zostawiłem telefon i wparowałem do środka gdzie właśnie trwała jakaś kłótnia.
- Czy ty oszalałaś?! Kurwa, Clarie ile razy ci mówiłem, żebyś nigdy, ale to nigdy nie umawiała się z jakimiś popaprańcami z klubów?! No ile?!- usłyszałem męski głos i o ile dobrze mi się wydawało należał on do Niall'a.
- Przestań się na nią drzeć! Ma być całe życie jak ty?! Chodzić do łóżka co wieczór z inną?!- był to damski głos, który w stu procentach nie był głosem Clarie.
- Abbie starczy- jest i oto Scott. Postanowiłem wejść do salonu, w którym odbywała się afera. Ciekaw byłem o co to całe halo. Oparłem się o framugę i ze skrzyżowanymi rękoma na piersi obserwowałem to widowisko. Wkurwiony Horan, na przeciwko niego wściekła chyba do granic możliwości Abbie, a za nią stała mała postać imieniem Clarie.
- Nie Clarie! On po prostu nie chce, żebyś była szczęśliwa!
- Oh doprawdy?! Bo mi się wydaję, że to ty nie chcesz, żeby była szczęśliwa! Każda twoja rada, jaką jej kiedykolwiek dałaś, każda, ale to każda była okropna i przez nią Clar wpadała w jeszcze większe kłopoty!- znów blondyn dodał swoje pięć groszy i szczerze mówiąc robiło się coraz ciekawiej.
Ma ktoś tutaj popcorn? Nie? Szkoda.
- Wystarczy tego!- krzyknęła Brytyjka- myślałam, że mogę wam zaufać i powiedzieć o tej zasranej randce, ale jak widzę nie potrzebnie was o tym poinformowałam!
Co do kurwy? Ona chyba nie jest tak głupia i nie umówiła się na randkę z Ben'em?
- Idziesz na randkę z tym typem?!- nie mam pojęcia czemu te słowa padły z moich ust. Nie chodzi o to, że byłem zazdrosny, czy coś. Po prostu przerażała mnie jej głupota.
- Nawet jeżeli to co TOBIE do tego?- podniosła głos.- w ogóle co tu robisz?
- Wróciłem po telefon. Lepiej się z nim nie spotykaj. Nie masz zielonego pojęcia kim on jest.- wyjaśniłem krótko, w sensie na tyle ile mogłem. Nic więcej nie mogłem z siebie wydusić prócz tych dwóch zdań. Poza tym ona nie jest dla mnie nikim ważnym, żebym mówił jej takie rzeczy.
- Tak, więc mnie oświeć!- widać było, że ledwie trzyma swoje nerwy na wodzy. Byłem pewien, że gdyby mogła przywaliłaby mi wazonem, albo zabiła wzrokiem.
Jezu, jak to brzmi. Robię z niej psychopatkę tylko dlatego, że... idzie na randkę z psychopatą? Tak, to chyba najbardziej trafne określenie na osobę Ben'a.
- Nie mogę! Po prostu mi zaufaj.- prychnęła, wyminęła mnie i udała się na górę. Zauważyłem swój telefon na ławie w salonie. Chwyciłem za niego. Żegnając się z dwójką znajomych w salonie opuściłem dom Hale.
Niby jak mam teraz wygrać zakład? Teraz kiedy ten pierdolony dupek się za nią wziął? Jeszcze znajdę na nią sposób.
_________________________________________________________________________________
Nie wierzę, że dodaje rozdział we wtorek :)
Jak wam się podoba rozdział pisany z perspektywy Luke'a?
Jakie macie co do niego odczucia, jako postaci?
Czekam na komentarze xx
o wow <3 czekam na next ;) ^^
OdpowiedzUsuń