wtorek, 14 października 2014

5. Mialem na mysli cos wiecej niz tylko pocalunek

Pomimo wczorajszych wydarzeń wstałam z ogromną radością. W końcu dzisiaj równo o czternastej miały się zacząć wakacje, więc nie dziwcie mi się. Oczywiście nadal pamiętałam o wczorajszej kłótni rodziców, ale prawda była taka, że nie miałam nic do powiedzenia w tej sprawie. Przecież nie spędziłam ze swoją drugą połówką siedemnastu lat. Mieli prawo do kłótni, jak każde małżeństwo z wieloletnim stażem. Fakt, ojciec ostatnio wraca późno do domu i w ogóle nie zwraca uwagi na rzeczy, które wykonuje dla niego mama, która jest kochaną osobą. Oczywiście, jak każdy człowiek ma swoje dni, przez co się okropnie nie raz kłócimy, ale później jest okej.
Czasami zastanawiam się czy kiedykolwiek znajdę kogoś kto pokocha mnie z wzajemnością. Czy znajdę kogoś z kim będę szczęśliwa? Przy kim będę czuła się bezpieczna?
Potrząsnęłam głową nie chcąc dłużej drążyć tego tematu, bo znając życie za bardzo bym się rozpędziła i spędziłabym pół dnia siedząc na łóżku i rozmyślając na ten temat.
Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na dół, aby zjeść śniadanie. Czysta, przebrana w świeże ubrania podeszłam do blatu, na którym leżała zielona karteczka. Chwyciłam ją do ręki i zapoznałam się z jej treścią.
'Musieliśmy wcześniej wyjechać. Zrób sobie śniadanie. Obiad jest gotowy, wystarczy, że go podgrzejesz. Po pracy jedziemy z tatą i Ernie'm do Jennifer i Jack'a. Wrócimy jutro po południu.
Mama'
Tak jak mama kazała, zrobiłam sobie śniadanie. Oczywiście przypominała mi o nim za każdym razem, kiedy wyjeżdżała. Dobrze wiedziała, że nie zrobiłabym sobie posiłku. Nie chodzi o to, że bym zapomniała, czy coś. Sęk w tym, że po prostu nie miałabym zamiaru cokolwiek zjeść.
Nie jestem zadowolona ze swojej wagi, dlatego w każdy możliwy sposób staram się ograniczać jedzenie. Właśnie przez to przestałam jeść mięso. I mogę się pochwalić, że schudłam kilogram, ale i tak nie jestem do końca to nie jest to, czego bym chciała. Ograniczam posiłki do minimum. Niestety, kiedy moja rodzicielka przypomni mi, że mam coś zjeść- muszę to zrobić. Tak już jestem wychowana. Poza tym nigdy nie chciałam zemdleć z powodu nie jedzenia.
Umyłam naczynia i umyłam zęby. Umalowałam rzęsy czarną maskarą, uprzednio psikając się perfumami. Schowałam do torby zeszyt od historii i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Wyciągnęłam z iPoda,wkładając słuchawki do uszu ruszyłam w stronę szkoły.

***

- Nareszcie wakacje!- krzyknął uradowany Zac. Wyszliśmy ze szkoły i ruszyliśmy w stronę na. Wszyscy byliśmy już po ostatnich zajęciach. 
- Nie ciesz się tak.  Niedługo rodzice dostaną wyniki z matury- przypomniał zawiedziony George. Hale ciągle nam mówił, że naprawdę źle mu poszło na egzaminie. Na pewno napisał dobrze, tylko tak gada.
- Chyba aż tak źle nie będzie? Przygotowywaliście się do niej, racja?- rzucałam pytaniami, na które znałam odpowiedzi. Znam ich i wiem, że nie tylko George jest inteligentny. Ogólnie chłopakom z naszej paczki  pewnie świetnie poszło, a jak zwykle dramatyzują. To, że niektórzy mają tatuaże nie znaczy, że są tępakami.
- Dobra, Scott, pogadamy za dwa lata- machnął na mnie ręką Zayn. Miał rację, pewnie gdy ja będę w klasie maturalnej, będę miała ten sam problem. Wyobrażam sobie, jak nie mam życia towarzyskiego i przez całe dwa miesiące siedzę, dzień w dzień przy książkach. Nie za bardzo lubię się uczyć. Czasem mam taki dzień, że ciągnie mnie do nauki, ale to zdarza się raz na dwa miesiące.
- Dobra, Malik, pogadamy za dwa lata- powtórzyłam pewna siebie. Mulat widząc to, w jaki sposób się wypowiedziałam uśmiechnął się uroczo i objął mnie ramieniem.
- Okej, okej, starczy tego dobrego- zaśmiała się Hayley widząc poczynania Zayn'a.- dzisiaj jest impreza, więc kto po kogo przyjeżdża?- spytała spoglądając na męską część naszego towarzystwa.
- Nikt- wyśmiał jej pytanie Nialler.- zaczęły się wakacje, więc każdy chce się zalać w trupa- wyjaśnił wzruszając ramionami. Często mnie zastanawiało dlaczego chłopaki zawsze chcą się upić, tak, żeby nic potem nie pamiętać. Rozumiem, wszystko jest dla ludzi, no ale nie widzę żadnego sensu w zalaniu się do nieprzytomności. Dobra, może troszkę przesadziłam z tą nieprzytomnością. Ale jeśli byłabym chłopakiem wolałabym pamiętać z kim spędziłam noc.
- To w jaki sposób się tam dostaniemy?- spytała poirytowana Abbie.
- Taksówkami- przewrócił oczami George. Wiecie jak to jest, kiedy irytuje was młodsze rodzeństwo? Tak właśnie się czuł Hale. Chłopak często denerwował się na siostrę o byle co i potrafił ją nawet przy nas ochrzanić. Nie wyobrażałam sobie nakrzyczeć na Ernie'ego w obecności jego znajomych, ale ja to ja. Nie wiedziałam dlaczego w tym momencie tak się zachował, skoro każda z nas nie była włączona w temat przywozów i powrotów. Zawsze oni ustalali między sobą co i jak, a my oczywiście dowiadywałyśmy się o wszystkim ostatnie. 
- Więc gdzie się spotykamy?- zabrałam głos.
- Z tyłu klubu o 21:50. Tylko błagam, bądźcie na czas- poinformował nas Zayn, nadal obejmując mnie ramieniem. W odpowiedzi wszyscy kiwnęliśmy głowami.- okej,więc do zobaczenia później- pożegnał się z nami i wszedł do swojego domu. Hayley poszła razem z Zayn'em, bo dzisiaj miała zostać u nich na obiad. Bennet i Malik są rodziną. Jakąś dalszą, ale utrzymują bardzo dobre stosunki, skoro się ze sobą przyjaźnią. Ja nigdy nie potrafiłam nawiązać żadnej relacji z moimi kuzynami. Większość z nich ma swoje towarzystwo, więc ja się do nich nie wpychałam. Wolałam spędzać ten czas z Dave'em- moim przyjacielem z Anglii. Tylko on mnie bronił przed wszystkimi, ale i tak nie mogłam sobie poradzić. Nasza przyjaźń skończyła się kiedy postanowiliśmy się wyprowadzić. Zaczęłam z nim tracić kontakt, aby móc jak najmniej go zranić. Nie chciałam niszczyć mu życia. Chciałam dać mu czas, aby przyzwyczaił się do mojej nieobecności. Czasem były takie dni, że o nim myślałam. Zastanawiałam się, jak teraz wygląda? Co robi? Jakich ma przyjaciół? Czy nadal ogląda Spongebob'a?
Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że towarzyszą mi Abbie, George, Niall i Emma. Włączyłam się w ich konwersacje na temat szczegółów. Ustaliliśmy, że wszyscy o 18 przyjdziemy do rodzeństwa Hale, aby zostawić swoje rzeczy na noc i móc się przygotować. Musiałam zapytać o tokto nam tym razem dotrzyma dodatkowego towarzystwa.
- Będzie nasza paczka, plus reszta zespołu- wyjaśnił Niall.
- Czyli...
- Tak, też będę, złotko- ktoś mi przerwał. Kojarzyłam ten głos, ale nie chciałam w to wierzyć. Wywróciłam oczami, kiedy poczułam rękę przerzucaną przez moje ramię.
- Nie mów do mnie 'złotko'- warknęłam. Nie znosiłam tych głupich, pieszczotliwych przezwisk. Strasznie mnie denerwowały,  a czasami nawet śmieszyły.- Abbie jesteś pewna, że twoja mama potwierdzi, że śpię u was?- zapytałam dla pewności, gdy ściągałam ze swoich ramion rękę Hemmings'a.
- To też moja mama- przypomniał George, na co po raz kolejny przewróciłam oczami.
- Tak. W ogóle to NASI rodzice wyjeżdżają na weekend, więc będziesz mogła zostać do poniedziałku-  specjalnie zaakcentowała słowo 'nasi', spoglądając na brata. Uśmiechnęła się do mnie promiennie.
- Dzięki- odpowiedziałam z równie szczerym uśmiechem.
- Pamiętajcie, dziś osiemnasta u nas- przypomniał nam George, gdy dotarliśmy pod dom rodzeństwa. 
 Powiedzieliśmy chórkiem 'okej' i poszliśmy dalej.
- Co robisz w wakacje?- spytał blondyn, kiedy pożegnaliśmy się z Niall'em i Emmą. Na początku spojrzałam na niego, jak na wariata.
Chłopak, który zawsze coś mówi z podtekstem seksualnym, pyta się mnie o plany na wakacje? Czy mój aparat się zepsuł i są jakieś zakłócenia?
- Nie wiem- westchnęłam- czemu w ogóle o to pytasz?
- Tak jakoś. Przyjaciele chyba pytają się o takie rzeczy?- wzruszył ramionami, patrząc przed siebie. Chciałam mu powiedzieć, że nie jesteśmy przyjaciółmi, ale ugryzłam się w język i tylko kiwnęłam głową.
- Gdzie masz swoich znajomych?- mój wzrok podobnie, jak jego był skupiony na drodze, prowadzącej do mojego domu.
- Zgaduję, że pewnie szykują się na dzisiejszą imprezę.- znów kiwnęłam lekko głową, czego pewnie nie zauważył.
- Ile masz lat?- muszę przyznać, że to pytanie męczyło mnie od dawna. Dobra, w sumie od wczoraj, ale to taki mały szczegół.
- Czemu w ogóle o to pytasz?- tym razem spojrzałam w jego stronę. Zmarszczył brwi, a pomiędzy nimi utworzyła się mała zmarszczka. Wyglądał, jak małe dziecko, które nie może rozwiązać zadania z matematyki, kiedy przygryzał wargę.
- Tak jakoś. Przyjaciele chyba pytają się o takie rzeczy?- zacytowałam mojego towarzysza.
- Dobra, powiem ci, ale pod jednym warunkiem.
- Mów- zachęciłam go, wtedy przystanął i spojrzał prosto w moje oczy.
- Zatańczysz dziś ze mną- oblizał swoje usta ilustrując moją postać od góry do dołu. Od razu zrozumiałam co miał na myśli. Poczułam, jak moje policzki stają się mniej więcej barwy buraka. Zaśmiałam się.
- Nie będę się z tobą lizać- pokręciłam z niedowierzaniem głową. Postanowiłam kontynouwać spacer do mojego domu. Wyminęłam ze śmiechem Luke'a.
- Co? Nie, jestem w twoim typie?-udał urażonego- miałem na myśli coś więcej niż tylko pocałunek.- krzyknął unosząc zawadiacko brwi. Po chwili podbiegł do mnie.
- Jesteś okropny, na serio- uderzyłam go w ramię.
- To jak,taniec za tajemnicę?- zaproponował.
- Jeden taniec?
- Jeden taniec- powtórzył.
- I powiesz mi ile masz lat?- pytałam dla pewności. Hemmings tylko przytaknął.- chyba sobie żartujesz- prychnęłam- znajdę cię na Facebooku i sprawdzę wiek.- wywróciłam oczami.
Dlaczego nie mogłam wpaść na to wcześniej, tylko musiałam prowadzić tę beznadziejną dyskusję?
- Skąd pewność, że go podałem?- podpuszczał mnie.
- To Facebook- przypomniałam- ludzie tam piszą, że przed chwilą się pieprzyli czy poszli do toalety, więc wiek tam jest na pewno.- wyjaśniłam.
- Nie uważasz, że to chore?
- Słucham?- zamrugałam szybko, próbując sobie uzmysłowić o czym mówił Luke.
- Ta cała idea Facebooka. Przecież to zwykły portal społecznościowy, który miał służyć do rozmawiania i szukania osób, które znaliśmy, na przykład w latach szkolnych. Wydaję mi się, że ludzie źle zinterpretowali jego znaczenie. Wstawiają jakieś tandetne zdjęcia i oczekują jak najwięcej like. Nawet nie potrafią ze sobą porozmawiać, bo nie mają odwagi. Mogę się założyć, że większość teraźniejszych par poznali się przez to gówno. Nikt teraz się nie poznaje w taki sposób jak my- przez przywalenie komuś szafką w twarz- zaśmiał się, a ja razem z nim.- mówię ci, to znak od losu, że jesteśmy na siebie skazani. Powinniśmy z tego znaku skorzystać i zatańczyć razem na dzisiejszej imprezie- podsumował swój monolog. Nie mogłam uwierzyć w jego pewność siebie, kiedy się wypowiadał. Przyglądałam mu się ze zdziwieniem, ale po chwili zrozumiałam o co mu chodziło, więc parsknęłam śmiechem.
- Mam rozumieć, że cały ten wykład był tylko dlatego, żebym z tobą zatańczyła?- pokręciłam głową z rozbawieniem.
- To też. Chodziło mi również o to, abyśmy się lepiej poznali- wyznał przygryzając kolczyk w wardze. Nie powiem, że nie zdziwiło mnie jego zachowanie. Fakt, jest przystojny. Ma piękne błękitne oczy, w które można patrzeć bez końca, cudowne usta...
Stop!O czym ty do cholery myślisz, Clarie?!
- Dobra, taniec za wiek?- westchnęłam.
- Yep-  kiwnął głową.
- Czekaj, najpierw odpowiesz na moje pytanie, dopiero później zatańczymy?- pytałam dla pewności. Blondyn pokręcił głową ze śmiechem.
- Taniec.
- To ja dziękuję za taki układ-usłyszałam dzwonek mojego telefonu, więc moje ręce powędrowały do torby, w której się znajdował. Po chwili, którą zmarnowałam na szukanie urządzenia w końcu je znalazłam. Przeciągnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam komórkę do ucha.- tak?
- Cześć Clarie, jesteś już w domu?- usłyszałam głos mojej mamy.
- Umm w drodze.- wyznałam spoglądając w stronę Luke'a.- mamo, śpię dzisiaj u Abbie. Nie masz nic przeciwko?
- Możesz iść. Lepsze to niż siedzenie samej, w nocy, w dużym domu.- mówiła beznamiętnie. Pewnie znów się pokłóciła z ojcem.- nastąpiła mała zmiana planów. Przyjeżdżamy w niedzielę, gdzieś koło północy.- westchnęła. Chociaż jej nie widziałam mogłabym przysiąc, że właśnie przyłożyła dłoń do czoła. Zawsze tak robiła z bezradności.- muszę już kończyć. Właśnie tata po mnie przyjechał. Pa, Clar.
- Pa- pożegnałam się i wrzuciłam komórkę z powrotem do wnętrza torebki. Nie ukrywam, że będę za nimi tęsknić, dobra może nie za rodzicami, ale za Ernestem. Bardzo się do niego przywiązałam i od trzech lat nie było dnia, którego bym z nim nie spędziła. Więc uwierzcie mi, że taka trzydniowa rozłąka była dla mnie udręką. Nim się obejrzałam byliśmy już pod moim domem. Odkąd skończyłam rozmawiać przez telefon, blondyn nie odezwał się ani słowem, co było dla mnie okropne, bo nienawidzę ciszy.
- Czemu?- odezwał się, kiedy właśnie otwierałam kluczem furtkę. Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami i zamrugałam kilka razy. Próbowałam sobie przypomnieć o czym rozmawialiśmy, ale na marne. Widząc moje zdziwienie, Hemmings postanowił wyjaśnić o co mu chodzi- czemu jesteś taka uparta?- i wtedy zapaliła mi się zielona lampka. Przecież rozmawialiśmy o czymś, czego nienawidziłam najbardziej na świecie, a mianowicie o tańcu.
- Nie jestem uparta- wzruszyłam ramionami, przekręcając kluczyk w zamku.- po prostu nie lubię tańczyć.- nacisnęłam na klamkę, a ta posłusznie uległa mojemu naciskowi, otwierając przede mną bramkę.
- Nie lubisz czy nie umiesz?- w odróżnieniu ode mnie Luke podniósł tylko jedną brew. Poczułam jak fala gorąca oblewa moją twarz. Nie lubiłam, jak ktoś dowiadywał się o mnie jakiejś rzeczy w jakiej nie byłam dobra. Mogę śmiało powiedzieć, że jestem totalnym beztalenciem. Nie umiem tańczyć, śpiewać, rysować, ani nie jestem wysportowana. Istna ofiara losu. Dlatego zawsze było mi głupio, chodzić na imprezy z moimi przyjaciółmi, którzy wszyscy potrafili tańczyć,oprócz mnie. Dobra, drugim wyjątkiem był Zac, ale on się nie liczy.
- Możemy zakończyć tą dyskusję?- zapytałam lekko zdenerwowana. Blondyn widząc moją reakcję mało nie wybuchnął śmiechem, ale powstrzymywał się, zagryzając dolną wargę. Ale kiedy nie mógł się już powstrzymać i zaśmiał się gardłowo, nie wytrzymałam i uderzyłam go pięścią w ramię.- przestań się śmiać!- niestety kiedy to powiedziałam, wybuchnął głośnym śmiechem. Mało brakowało, a położyłby się na ziemi i zacząłby się zwijać ze śmiechu. Wywróciłam oczami i weszłam na posesję. Widząc moje poczynania, uspokoił się.
- Clarie, kochanie zaczekaj!- krzyknął za mną. Obróciłam się gwałtownie, aby zobaczyć, że właśnie wchodzi na naszą działkę.
- Nie mów do mnie 'kochanie'!- odkrzyknęłam. Szczerze nienawidziłam tych idiotycznych przezwisk. Wspięłam się po schodach, właśnie miałam otworzyć drzwi wejściowe, kiedy poczułam czyjś dotyk na swoim nadgarstku, po czym zostałam szybko odwrócona. Moje oczy spotkały się z czysto niebieskimi tęczówkami Luke'a. Dzieliło nasze twarze zaledwie kilka centymetrów. Przełknęłam ciężko ślinę.
- Mogę cię nauczyć, kochanie- zaproponował, akcentując ostatnie słowo, wiedząc, że w taki sposób doprowadzi mnie do furii.
- Ummm... nie dzięki- odpowiedziałam robiąc krok do tyłu, co spotkało się ze zdziwionym wyrazem twarzy chłopaka. Chyba nie spodziewał się, że postanowię zwiększyć granice między nami. Swoją drogą, to ja nie chcę wiedzieć co on sobie wtedy myślał. Kiedy po omacku znalazłam klamkę i nacisnęłam na nią przypomniało mi się, że nie ma nikogo w domu. Fala strachu sparaliżowała moje ciało. Wiem, myślicie, że to głupie bać się zostawać samej w domu, w dodatku w dzień, ale po tamtym wydarzeniu, które miało miejsce około miesiąca temu, miałam jakąś fobię. Za nic w świecie nie chciałam zostawać sama.- chcesz wejść?- spytałam spanikowana.
- Wszystko w porządku?- spojrzał na mnie z troską.
- Proszę cię, po prostu wejdź- powiedziałam błagalnie, patrząc mu prosto w oczy. Nie odpowiedział nic, tylko skinął głową. Odetchnęłam z ulgą. Popchnęłam drewnianą płytę i weszliśmy do środka.

______________________________________________
Przepraszam, przepraszam, przpraszam!
Naprawdę nie miałam czasu ostatnio. Tyle się teraz w szkole dzieje. Musimy się uczyć, bo praktycznie codziennie mamy kartkówki i inne bzdury. Musiałam przygotować się do przedstawienia, konkursu itd. Ugh... szkoda gadać. Wiem, że te rozdziały nie są ciekawe,ale to jest początek, rozumiecie, to faza przejściowa, więc jeżeli wytrwacie to będzie cud ;)
Przepraszam, i proszę o komentarze! 
I love ya all xx