sobota, 6 grudnia 2014

8. Nie masz zielonego pojecia kim on jest

Głowa bolała mnie niemiłosiernie, miałam wrażenie, że zaraz wybuchnie. W moich ustach było sucho, jak na pustyni. Czułam nieprzyjemne pieczenie w przełyku, a każdy nawet najmniejszy ruch przywoływał na moim ciele fale bólu. Oczywiście były to konsekwencje picia bez opamiętania.
Otworzyłam powoli oczy i obróciłam się na lewą stronę, ale nim się zorientowałam leżałam z kimś twarzą w twarz. Kiedy wiedziałam, kto leży obok mnie, gwałtownie usiadłam przez co kopnęłam śpiącego George'a w krocze. Jęknął i otworzył oczy. Jego reakcja gdy mnie ujrzał była taka sama, jak moja- gwałtownie usiadł, tyle że nie kopnął mnie. Oczywiście. Tylko ja potrafiłam zrobić coś tak idiotycznego.
Nie dość, że głucha to jeszcze niezdarna, może jeszcze jakoś mnie Bóg ukarze? O ile w ogóle istnieje.
Nasze oczy mało nie wyleciały z orbit. Oddychaliśmy szybko i głośno, patrząc na siebie z przerażeniem.
- Czy my?- zaczął wystraszony Hale, który miał na sobie tylko bokserki.
- Nie wiem. Kompletnie nic nie pamiętam- przyznałam spoglądając na swój ubiór. Na całe szczęście miałam spodenki i bluzkę. Rozejrzałam się po pokoju. Byliśmy w nim sami. Był alkohol, nic nie pamiętamy, to musiało się źle skończyć.
- Sprawdzę portfel- powiedział wstając na równe nogi i wyciągnął z tylnej kieszeni spodni potrzebną mu rzecz. Zaglądając do jego zawartości odetchnął z ulgą, a po chwili wyjął mały, srebrny kwadracik. Pomachał nim w moją stronę. Wypuściłam głośno powietrze z płuc, opadając na łóżko.
- Całe szczęście.- powiedziałam, a po chwili usłyszałam czyjś śmiech. Podniosłam się, a w drzwiach zobaczyłam Zayn'a.- czego się śmiejesz?- warknęłam.
- Jeżeli chcieliście się pieprzyć wystarczyło powiedzieć i wyszedłbym.
- Byłeś z nami całą noc?- spytał z nadzieją George, na co Malik kiwnął głową.- więc, wiesz może czy my uprawialiśmy seks?
- Oczywiście- wywrócił oczami- nie mogłem zasnąć przez te twoje jęki Clarie- żalił się. Czułam, jak fala gorąca oblewa moją twarz, a ja robię się czerwona, jak burak. Po chwili znów po pokoju rozniósł się donośny śmiech.- dajcie spokój, przecież was tylko wkręcam. Nie spaliście ze sobą, nawet bym na to nie pozwolił, więc chill out- oznajmił rozbawiony, wychodząc z sypialni. Szybko wstałam z łóżka, aby również wyjść z pokoju, ale kiedy miałam naciskać klamkę usłyszałam za sobą głos brata Abbie.
- Clarie, proszę cię- jęknął. Odwróciłam się w jego stronę, ale nie spojrzałam mu w oczy.- przecież nic się nie wydarzyło. Słyszałaś co powiedział Zayn?
- George nie chce o tym rozmawiać. Nie możemy po prostu zapomnieć o tym co się wydarzyło. Chodzi mi, że spaliśmy w jednym łóżku i w ogóle. Proszę- westchnęłam.
- Nie możemy od tego wiecznie uciekać, wiesz o tym racja?
- Idę wziąć prysznic.- oznajmiłam i wyszłam nie odpowiadając na pytanie.

***
- Nie piję więcej- jęknęła Hayley.
- Oczywiście, że nie- Abbie przewróciła oczami. Bennett zawsze to powtarzała, kiedy była na kacu, ale gdy miała być jakaś impreza nie było mowy, żeby była abstynentką.- Clarie, ten przystojniak się do ciebie odezwał?- zwróciła się do mnie. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się znajomym zebranym w pomieszczeniu. Zauważyłam, jak szczęka Luke'a na samo wspomnienie o 'przystojniaku' się zacisnęła.
- Jaki przystojniak?- spytałam zdumiona. Jak już wcześniej wspomniałam w sypialni George'a, kompletnie nic nie pamiętałam.
- Żartujesz sobie? To był chyba najprzystojniejszy facet w klubie i ty go nie pamiętasz?- zrobiło mi się głupio, ponieważ postanowiłam tak się upić, żeby zapomnieć o czymkolwiek, jak widać udało mi się.- brak mi słów na ciebie...
- Abbie, odpuść- przerwał jej Hemmings. Szybko spojrzałam w jego stronę z uniesionymi brwiami.- może i lepiej, że go nie pamięta? Co jeżeli chciał ją tylko przelecieć?- pytał. Hale już więcej się nie odezwała. Założyła ręce na piersi, siedząc jak obrażona pięciolatka. Westchnęłam wstając z kanapy, aby pójść do łazienki. Było mi cholernie wstyd, że nie pamiętałam nic z poprzedniej nocy. Dosłownie nic. Po chwili telefon za wibrował w tylnej kieszeni moich spodni. Byłam zdziwiona, kiedy na wyświetlaczu ukazał się rząd zupełnie nieznanych mi cyfr. Mimo obaw odebrałam połączenie.
- Halo?
- Clarie?- usłyszałam męski głos po drugiej stronie. Przełknęłam ciężko ślinę.
- Tak- odpowiedziałam niepewnie.
- Tu Ben. Dałaś mi wczoraj swój numer i pomyślałem, że zadzwonię, sprawdzę co u ciebie.- uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Jak mogłam być tak bezmyślna i dać mu swój numer? Gdzie był wtedy do cholery Niall- Clarie, jesteś tam?
- Tak, tak- odpowiedziałam automatycznie.
- Świetnie, więc co powiesz, żebyśmy wyszli gdzieś jutro?- zamarłam. Boże, nawet go nie pamiętałam, nie wiem jak się z nim rozmawiało i czy zrobił na mnie dobre wrażenie.  No dobra, a co jeżeli to gwałciciel czy coś? Albo to tylko napalony koleś, który chce mnie przelecieć, jak mówił Luke? Jezu święty. Może za bardzo dramatyzuję? Może to zwykły miły koleś, z którym dobrze mi się wczoraj rozmawiało? Widocznie musiał mi się spodobać skoro dałam mu swój numer.
- Umm... okej?- nie mogłam uwierzyć, że właśnie to zrobiłam. Co mi do kurwy strzeliło do tego idiotycznego łba? Miałam ochotę spoliczkować samą siebie za ten bezmyślny ruch.
- Więc przyjadę po ciebie o siódmej. Pasuje?- spytał.
- Okej, wyślę ci wiadomość gdzie będę czekała- nie chciałam mu podawać adresu. On może się okazać prawdziwym psychopatą, mordercą, cokolwiek.
- Do zobaczenia.
- Jasne- szybko się rozłączyłam. Chyba zaraz się postrzelę, albo zakopię się żywcem.- kretynka- fuknęłam kiedy skorzystałam z toalety. Umyłam ręce i wróciłam do Abbie i Niall'a, którzy jako jedyni zostali w salonie.- gdzie reszta?- spytałam marszcząc brwi.
- Luke, Calum i Ashton pojechali do domów, a Zen, Zac, Hayley i George pojechali po zakupy- wyjaśnił blondyn przełączając z kanału na kanał. Prawdopodobnie robił to bezcelowo, ponieważ po chwili wyłączył telewizor rzucając niedbale pilotem w drugi koniec kanapy. Westchnął głośno i trzymał głowę w dłoniach, co oznaczało, że albo się porządnie zakochał, albo ma dużego kaca. Ale z racji tego, że jestem jego przyjaciółką obstawiam to drugie.
- Niall, wszystko okej? Czy może się zakochałeś?- nabijała się z niego Abbie. Horan spojrzał na nią, jakby miał ją zaraz zabić.
- Ja się nie zakochuję, Hale- przypomniał.
- Przepraszam, zapomniałam, że jest niemożliwym zakochanie się w wersji Niall'a Horan'a. Najlepiej zabawić się jakąś laską i ją zostawić.
- Sugerujesz, że jestem męską dziwką?- warknął.
Okej, to zaszło już za daleko, czas wkroczyć.
- UmówiłamsięzBen'em- powiedziałam na jednym tchu. Dwie pary oczu, które wcześniej byłyby zdolne się zabić spojrzały w moją stronę. Na ustach Abbie był pełen zadowolenia uśmiech, a Nialler był wkurzony jeszcze bardziej.
- Co zrobiłaś?!- krzyknął.
- Nie słyszałeś? U m ó w i ł a  s i ę  z  B e n ' e m- mówiła powoli, tak, żeby ją zrozumiał.
- Czy ty oszalałaś?! Kurwa, Clarie ile razy ci mówiłem, żebyś nigdy, ale to nigdy nie umawiała się z jakimiś popaprańcami z klubów?! No ile?!
- Przestań się na nią drzeć! Ma być całe życie jak ty?! Chodzić do łóżka co wieczór z inną?!- broniła mnie, ale tego było już za dużo. Wiedziałam, że zaraz zacznie się prawdziwa wojna.
- Abbie starczy- upomniałam przyjaciółkę, ale ona miała to gdzieś.
- Nie Clarie! On po prostu nie chce, żebyś była szczęśliwa!- zarzuciła mu. Niall prychnął.
- Oh doprawdy?! Bo mi się wydaję, że to ty nie chcesz, żeby była szczęśliwa! Każda twoja rada, jaką jej kiedykolwiek dałaś, każda, ale to każda była okropna i przez nią Clar wpadała w jeszcze większe kłopoty!- tutaj akurat mogłam z nim się zgodzić. Odkąd mieszkałam w Los Angeles, Abbs dawała mi rady, ale żadna z jej rad nie była trafiona, zawsze coś złego się wydarzyło. Spojrzałam na przyjaciółkę. Jej oczy były jak szklanki. Bo co może zaboleć przyjaciółkę bardziej od powiedzenia jej, że daje złe rady?
- Wystarczy tego!- krzyknęłam.- myślałam, że mogę wam zaufać i powiedzieć o tej zasranej randce, ale jak widzę nie potrzebnie was o tym poinformowałam!
- Idziesz na randkę z tym typem?!- świetnie, kolejna osoba do kłótni. Może niech jeszcze ktoś tu wejdzie? Spojrzałam za siebie, żeby zobaczyć wkurzonego Luke'a.
- Nawet jeżeli to co TOBIE do tego?- podniosłam głos.- w ogóle co tu robisz?
- Wróciłem po telefon. Lepiej się z nim nie spotykaj. Nie masz zielonego pojęcia kim on jest.
- Tak, więc mnie oświeć!- miałam już tego dość.
- Nie mogę! Po prostu mi zaufaj.- prychnęłam i wyminęłam go. Udałam się na górę po swoje rzeczy i wyszłam z domu Hale. Wiedziałam jedno, muszę udowodnić chłopakom, że się mylą co do Ben'a i zrobię to.
_________________________________________________________________________________
Ostatni raz dodaję rozdział, kiedy nie ma żadnego komentarza. 
Jeżeli żaden komentarz nie pojawi się pod tym- zawieszam bloga.
Naprawdę jest mi cholernie przykro, że nikt nie docenia mojego wysiłku.
Miłych Mikołajek.
Dziękuję.

2 komentarze: