niedziela, 16 listopada 2014

7. Przyznaj, ze choc odrobinke ci sie podoba

- Nie wierzę, że przyszłaś z Luke'iem- pisnęła radośnie Abbie. Zawsze wszystko wyolbrzymiała. Jasne, Luke jest przystojny i ogólnie wydaję się być fajny, ale nie jestem na niego jakoś napalona, czy coś. Jest po prostu dobrym kumplem i tyle.
- Przecież to nic takiego. To nie oznacza, że jesteśmy, bądź będziemy parą- przewróciłam oczami.
- Ale przyznaj, że choć odrobinkę ci się podoba- ciągnęła dalej malując na moich powiekach kreski. Wiedziałam, że prędko nie odpuści tego tematu.
- Jest przystojny- przyznałam. Otworzyłam oko, aby zobaczyć wyraz twarzy mojej przyjaciółki. Oczywiście była wniebowzięta.- George nie był zadowolony kiedy nas zobaczył- oznajmiłam, przygryzając wewnętrzną stronę swojego policzka.
- Dziwisz mu się? Clar, weź no pomyśl, czy ty chciałabyś...- nie było dane jej skończyć, bo do środka wszedł Zac. Obie byłyśmy zaskoczone jego wizytą, bo nigdy jakoś nie przychodził do nas, choć się przyjaźniliśmy. Raczej robił to Zayn z Niall'em. Nieśmiało usiadł na łóżku i chwile milczał, więc zapytałam go o co chodzi.
- Musicie mi pomóc. Podoba mi się jedna dziewczyna i chcę ją zaprosić na randkę- wyznał, bawiąc się palcami. Trochę mnie to zdziwiło.
- Co z Jasmine? Już ci przeszło?- spytała Hale. Clifford tylko wzruszył ramionami. Abbie westchnęła zirytowana.- okej, więc kim ona jest?
- To Hayley- wyznał. Spojrzałyśmy na siebie nawzajem z wielkimi oczyma. Zarówno Abbie, jak i ja nie spodziewałybyśmy się tego, że Hayley podoba się Zac'owi. Dałyśmy mu kilka rad. Miałyśmy nadzieję, że były trafne, co prawda to Emma bardziej się z nią przyjaźniła. Znaczy całą czwórką się przyjaźnimy, ale podobnie, jak ja i Abb, Emma z Hayley są bardziej ze sobą zżyte.
Tak naprawdę to Abbie mnie zaczepiła w pierwszy dzień szkoły. Zauważyła, że byłam samotna, więc chciała dać mi szansę. Najpierw zaprzyjaźniłyśmy się we dwójkę. Byłam nieśmiała, ale lubiłam jej towarzystwo, nawet jeśli nie rozmawiałyśmy. Byłam skryta, nie chciałam, żeby ktoś się dowiedział o mojej wadzie. Abbie Hale była popularną dziewczyną, zarówno w gimnazjum jak i w liceum. Wydaję mi się, że każdy ją rozpoznaje, bo jest energiczna, wesoła, potrafi wysłuchać, jest miła i zawsze można na nią liczyć, ale żeby się z nią przyjaźnić trzeba na to zasłużyć. Przyznała mi się kiedyś, że zawiodła się na kilku osobach i nie chce znów popełniać tych samych błędów.
Później zapoznała mnie z resztą swoich przyjaciół. Hayley nie lubiła mnie i wcale się z tym nie ukrywała, twierdziła, że jestem im nie potrzebna i prędzej czy później zniszczę ich paczkę. Podobno po tych czterech latach zaczęła mnie lubić i się "przyjaźnimy"ale sorry, ja w to nie wierzę. Może i jestem głucha, ale nie ślepa. Chłopaki od razu nawiązali ze mną kontakt, zwłaszcza Niall. Najlepsze jest to, że mieszka tylko ulice dalej ode mnie i możemy się częściej spotykać.
Abb, jak zawsze paplała, że będziemy parą, że jesteśmy razem słodcy i inne bzdety. Ale prawda jest taka, że oboje nic do siebie nie czujemy poza przyjaźnią, Racja kocham go, ale jak starszego brata. Zawsze był przy mnie, tak samo, jak Abbie. Tyle, że ona nie mogła mi pomóc, kiedy ktoś się do mnie przystawiał, tylko robił to Niall, a jeżeli nie było go w pobliżu, to któryś z reszty naszych przyjaciół.
- Hej- przywitała się z uśmiechem Bennet.
- Cześć, gdzie Emma?- spytała zdziwiona brunetka. Zauważyłam, że Em ostatnio się od nas oddaliła i było mi przykro z tego powodu. Martwię się o nią.
- Wyjechała z rodzicami na wakacje- wzruszyła ramionami.
- Tak nagle? Przecież mówiła, że będzie na imprezie.
- Rodzice kazali jej się pakować od razu po powrocie ze szkoły, więc szybko napisała mi wiadomość i zaraz pojechała.
- Martwię się o nią. Ostatnio nie zachowuje się, jak ona- wyznałam.
- Też to zauważyłam.- powiedziała Abbie, chowając do kosmetyczki, wszystkie produkty kosmetyczne, którymi mnie pomalowała. Muszę przyznać, że wyszło jej świetnie.
- Po prostu jest zakochana, tyle, że bez wzajemności- wyznała smutno. Zrobiła dość długą pauzę, po czym powiedziała- w Zac'u.
- Co?!- krzyknęłyśmy równo z Hale, wstając na równe nogi. Dziewczyna właśnie miała już coś powiedzieć, ale do sypialni wkroczył Niall i zabrał nas na dół, ponieważ taksówki już czekały.

***
- Jesteś idiotą- zadrwiłam z Horan'a, który opowiadał, jak próbował poderwać cycatą brunetkę. Wszyscy już byliśmy wstawieni, oprócz oczywiście Luke'a, który stwierdził, że woli mieć na nas oko, co było trudne, bo każdy z nas był prawie w innym miejscu.
- Zobacz na tę- wskazał palcem na ładną, rudowłosą dziewczynę, która siedziała kilka miejsc dalej od nas.
- Ładna jest- przyznałam- tylko nie spieprz tego- wywróciłam oczami, za co zostałam pstryknięta w nos. Chłopak poprawił swoją koszulkę i włosy, ruszając w stronę piękności. Wróciłam, więc do picia swojego drinka.
- Cześć- ktoś krzyknął mi do ucha, próbując przebić głośno grającą muzykę. Odwróciłam głowę w prawo i ujrzałam przystojnego bruneta, o szarych oczach, miał krótkie, brązowe włosy i wyglądał na dużo starszego ode mnie, miał na oko ze dwadzieścia jeden lat. Nie był za bardzo napity.
- Hej- uśmiechnęłam się do niego.
- Co taka piękna dziewczyna robi sama w klubie?- spytał oblizując usta i mogę przysiąc, że wpatrywał się w moje.
- Nie jestem sama- odpowiedziałam nie mogąc spuścić wzroku choć na chwilę z jego twarzy. Nie mam pojęcia co w nim takiego było, ale jego twarz była hipnotyzująca. Można było się w nią wpatrywać i wpatrywać.
- Więc z chłopakiem?- podstawowe pytanie. Zaśmiałam się i pokręciłam głową. Uśmiechnął się pięknie.- Ben- wystawił dłoń w moim kierunku.
- Clarie- uścisnęłam jego dłoń.

Luke's POV:
Wszyscy są już tak nachlani, że mają ochotę obmacywać siebie nawzajem. Przyglądałem się, jak Calum próbował poderwać Hayley, która śmiała się z jego nieśmiesznych żartów, tylko dlatego, że była schlana. George widząc poczynania Ashtona, który zalecał się do jego siostry, próbował wbić mu do głowy, że żaden z jego kumpli nie ma prawa patrzeć na jego siostrę, jak na obiekt westchnień. Zdziwiło mnie to, że tak nagle włączył się w nim instynkt starszego brata. 
Od półtorej godziny nie widziałem Clarie i zaczynało mnie to martwić, bo Niall, który zazwyczaj jest jej zasranym cieniem, siedział właśnie obok mnie. Nie zrozum mnie źle, lubię go, ale za dużo czasu moim zdaniem spędza z Clarie i tyle. Odszedłem od stolika i ruszyłem w poszukiwaniu brunetki. Znalazłem ją po dziesięciu minutach, przy barze, obok jakiegoś typa, który siedział niebezpiecznie blisko niej. Czułem, jakby coś we mnie wrzało. Bez zastanowienia podszedłem do nich i usiadłem po lewej stronie dziewczyny. 
- Clarie- krzyknąłem, próbując się przebić przez muzykę i udało mi się to, ponieważ Scott obróciła się w moją stronę z wielkim uśmiechem, czyli była dosłownie najebana.
- Luuuke- powiedziała z radością- poznaj Ben'a- odsłoniła mi postać siedzącą po prawej stronie. Kiedy zobaczyłem tę mordę, totalnie mnie zamroziło. Nie mogłem wykonać najmniejszego ruchu. Idiota uśmiechnął się do mnie sztucznie i 'przywitał' kiwnięciem głowy. Przełknąłem głośno ślinę, ale i tak nikt tego nie słyszał, bo muzyka była zbyt głośna. Kiedy już mogłem się ruszać, chwyciłem Clarie za rękę, ciągnąc za sobą.
- Zadzwonię do ciebie Clarie- krzyknął za nią, a ja cudem powstrzymałem się od wrócenia się do niego i rozwalenia tej jego zasranej buźki. Brunetka zaśmiała się i odkrzyknęła 'okej'.
- Nie odbierzesz od niego- rzuciłem ostro, a wtedy dziewczyna się zatrzymała. Skrzyżowała ręce na piersi i wpatrywała się we mnie z powagą. Staliśmy na środku parkietu. 
- Nie bądź zazdrosny- zaśmiała się. Miałem coś tego, że ze wszystkiego się śmiała. Czy ona nie mogła być na chwilę poważna? Nagle przybliżyła się do mnie. Stała tak blisko, że nasze twarze dzieliły centymetry. Podejrzewałem co chciała zrobić. Jej ręce wylądowały na moich ramionach, więc swoje umieściłem na jej talii. Uśmiechnęła się pięknie. Zaczęła nami kołysać, więc wyszło, że w ogóle nie tańczymy do danej piosenki. Nie wiem czemu, ale miałem ochotę ją pocałować. Jej pełne usta, same się o to prosiły, tym bardziej, że były coraz bliżej moich. Już delikatnie dotknąłem jej warg, kiedy nagle oprzytomniałem i odsunąłem się od niej, biorąc za rękę i ciągnąc w stronę znajomych. Jej mina, kiedy się odsunąłem była bezcenna. Chcę częściej ją taką widzieć. Podeszliśmy do stolika, gdzie okazało się, że cała paczka wyszła. Zadzwoniłem po taksówkę, która przyjechała po paru minutach. Przez ten cały czas nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Może pomyślicie, że jestem dziwny, czy coś, ale nie chciałem jej wykorzystywać kiedy była pijana. Znajdę na to inny sposób. Wysiedliśmy z pojazdu, po wręczeniu przeze mnie taksówkarzowi odpowiednią kwotę. Weszliśmy do domu za pomocą klucza, który miała przy sobie Clarie. Dziewczyna ledwo trzymała się na nogach, więc wziąłem ją na barana.
- Umiem sama chodzić- powiedziała, jak obrażone dziecko- może i jestem głucha, ale do jasnej cholery umiem chodzić- podniosła głos.- wszyscy mnie macie za jakąś kalekę. Ale ja mam wszystkie cztery zmysłu oprócz tego idiotycznego słuchu- usłyszałem szlochanie. Westchnąłem i odstawiłem ją na ziemię. Spojrzałem w jej szare oczy, w których gościły łzy.- czemu akurat mnie to spotkało?
- Życie to suka. Zawsze stawia na naszej drodze przeszkody, niektóre da się pokonać, a niektóre niestety nie.
- Nie umiesz pocieszać. Jesteś do bani- odepchnęła mnie od siebie. Nie masz bladego pojęcia, jak bardzo chciałem zdjąć z niej te sukienkę i się z nią przespać, ale nie chciałem tego tak robić. Nie wyobrażaj sobie, że się w niej zakochałem, czy coś. Po prostu jest ładna. Nie jest piękna, ale jest ładna i jako dziewczyna mnie pociąga. Tyle.- spać mi się chcę- wyznała, ściągając z siebie sukienkę, która strasznie mi przeszkadzała w podziwianiu jej ciała.
- Nie powinnaś się przede mną rozbierać- oznajmiłem.
- Niby czemu? Przecież się przebieram w piżamę i jestem w bieliźnie.- wzruszyła ramionami- podasz mi koszulkę z torby?- spytała, kiedy założyła już na siebie spodenki. Bez wahania chwyciłem materiał jej koszulki z torby i podałem jej. Uśmiechnęła się do mnie, a następnie położyłem ją obok George'a. Miałem opcje, aby położyć ją z Niall'em lub ze sobą, ale nie chciałem tego robić, ponieważ  Niall za bardzo się do niej lepił, a ja prawdopodobnie bym nie wytrzymał i zrobiłbym coś głupiego. Szkoda mi tylko, że biedna Clarie nie wie w co się wpakowała angażując się w znajomość z Ben'em.
_________________________________________
Proszę, proszę Luke- badboy :)
Jest mi przykro, bo nikt nie skomentował poprzedniego rozdziału. Wiem, że był do dupy, no ale proszę was, wystarczyła jakaś minka czy coś. Obojętnie. Jestem na was trochę zła.

poniedziałek, 10 listopada 2014

6. Slyszalem, ze nie jestes stad

- Jesteś już gotowa?- spytał Luke, leżąc na moim łóżku i robiąc coś na swoim telefonie. Swoją drogą bardzo się u mnie zadomowił. Zaraz po obiedzie, który mama dla mnie zostawiła poszliśmy do mnie. Rozmawialiśmy na różne tematy. Muszę stwierdzić, że Hemmings jest bardzo inteligentnym chłopakiem. Zaskakuje mnie to z jaką lekkością odpowiadał na moje pytania typu: "co sądzisz o ludziach, którzy się tną?" Odpowiedź na to pytanie tak bardzo mnie zaskoczyła, że aż mnie zatkało. Wypowiadał się w naturalny sposób, jakby opowiadał, jak minął mu dzień w szkole. Zastanawiałam się skąd on tak dobrze wiedział co czują te osoby, ale nie chciałam już drążyć tematu, ponieważ skończylibyśmy kłótnią, a tego nie chciałam.
- Jeszcze nie. Cierpliwości. Mamy godzinę- oznajmiłam stojąc przed szafą przeglądając jej zawartość w celu znalezienia czegoś odpowiedniego na dzisiejszy wieczór. Spojrzałam na torbę, która leżała na łóżku obok blondyna.- piżama, bielizna...- zaczęłam wymieniać, ale nie było dane mi skończyć.
- Koronkowa?- spojrzał na mnie z nadzieją. Przewróciłam oczami i wróciłam do sprawdzania czy wszystko wzięłam.
- Szczoteczka, pasta, szczotka do włosów, legginsy i koszulka. O czymś zapomniałam?- zwróciłam się do Hemmo. Nagle mnie olśniło.- kosmetyczka!- odpowiedziałam sama na swoje pytanie, na co chłopak wybuchnął śmiechem. Spiorunowałam go wzrokiem, ale on nadal skręcał się ze śmiechu.- z czego ty się tak śmiejesz?- spytałam zirytowana.
- Z niczego- nagle przestał się śmiać, co mnie bardzo zdziwiło. Same przyznajcie, że to było dziwne- ktoś się śmieje i w jednej sekundzie staje się poważny.
- Okej?- mruknęłam i poszłam po kosmetyczkę, która była w łazience.- jeszcze tylko sukienka- oznajmiłam, kiedy wróciłam do pokoju i spakowałam rzecz, której brakowało w mojej torbie. Podeszłam znów do szafy. Wpatrywałam się w nią z nadzieją, że nagle coś przykuje moją uwagę, niestety bez efektów.
- Pomogę ci- usłyszałam głos blondyna. Słyszałam jak schodzi z łóżka i idzie w moim kierunku. Wyczułam, że się zatrzymał. Stał za mną. Poczułam jego gorący oddech na swojej szyi. Serce zaczęło mi bić mocniej. Z trudem wyciągnęłam dwie sukienki, które akurat wpadły mi w oko. Ręce zaczęły mi się trząść.
To nie tak, że nie byłam nigdy w bliskim kontakcie z chłopakiem. W sumie to sama nie wiem czemu tak zareagowałam, ale mniejsza z tym.
- Przymierzę je- poinformowałam i wyszłam do łazienki. Szybko założyłam małą czarną, sięgającą mi do połowy ud. Luke widząc mój ubiór pokiwał głową i zdecydował, żebym nie przymierzała kolejnej sukienki, bo w tej wyglądam dobrze. Więc przebrałam się w jeansy i luźny t-shirt, a do torby spakowałam czarne szpilki. Dobrze wiedziałam, że nie będę tańczyć więc mogłam sobie pozwolić na buty na obcasie, choć tak owych nie lubiłam.
- Już?- spytał widząc jak zapinam torbę.
- Tak- chwyciłam za torebkę, ale została mi ona zabrana z rąk.
- Wezmę to- oznajmił mój towarzysz i przepuścił mnie w drzwiach, co było bardzo słodkie. Założyliśmy buty i jeszcze raz rozejrzałam się czy wszystko jest wyłączone oraz czy okna i drzwi są pozamykane. Wszystko było, jak być powinno. Włączyłam alarm kiedy wyszliśmy już z domu.
Przez dłuższą chwilę szliśmy w ciszy, która moim zdaniem była irytująca. Jestem osobą, która uwielbia gadać lub słuchać, jak ktoś opowiada. Może to dziwne, bo jestem nieśmiała przy nowo poznanych ludziach, a mimo wszystko nie lubię, jak się z kimś nie rozmawia.
- Długo się znacie z George'em?- zadałam to pytanie, aby rozpocząć jakąkolwiek konwersacje.
- Umm odkąd zacząłem chodzić do tej szkoły- zmarszczył brwi.
- Więc rok?- nie byłam pewna czy dobrze zgaduję, ale miałam nadzieję, że dobrze trafiłam. Znaczy, nie przypominam sobie, żebym widziała Hemmings'a we wrześniu w szkole. Zauważyłam go dopiero w połowie maja.
- Nie- zaśmiał się- od półtora miesiąca- wyznał.
Nadzieja matką głupich, Clarie. Czekaj, co?
- Uczysz się u nas od półtora miesiąca?- byłam lekko zdezorientowana, bo kto normalny przenosi się do innej szkoły półtora miesiąca przed zakończeniem roku szkolnego? Przynajmniej wiedziałam dlaczego wcześniej nie widywałam go na przerwach.
- Może ci się to wydawać dziwne, ale tak- uśmiechnął się- ale chyba nie będziemy rozmawiać o szkole, prawda Clarie?- poruszył figlarnie brwiami, przez co zaczęłam się śmiać.- więc teraz moja kolej na pytanie- chyba się wczuł w naszą rozmowę, albo cisza też go denerwowała.- słyszałem, że nie jesteś stąd. Także...- spojrzałam na niego ze zdziwionym wyrazem twarzy. Skąd on mógł to wiedzieć?
- George ci powiedział?- przełknęłam głośno ślinę. Z trudem łapałam oddech. Nikt oprócz naszej paczki nie miał prawa się dowiedzieć o moim dzieciństwie, pochodzeniu, o czymkolwiek związanym z moją przeszłością w UK. Ale znając życie ten idiota wyśpiewał mu cały mój pieprzony życiorys.
- Nie, po prostu twój akcent cię zdradza- wyjaśnił- na pewno jesteś z Europy. Brytyjka?- spojrzał na mnie, a po chwili zwilżył usta językiem.
- Bingo- oznajmiłam uśmiechając się.
- Nawet takie słowo, jak 'bingo' w twojej wersji jest urocze.
Chwilka, czy ja dobrze usłyszałam? Czy Luke Hemmings właśnie użył słowa 'urocze'?
- Dzięki? Ale ty też nie jesteś stąd. Akcent cię zdradza.- przytoczyłam jego słowa. Kiwnął głową.
- Sydney. A ty, jak przypuszczam ze stolicy?
- Dokładnie.
- Londyn. Zawsze chciałem go zobaczyć.
- Powinieneś. Jest magiczny- mimowolnie na moją twarz wkradł się uśmiech, kiedy przypominałam sobie, jak wychodziłam odwiedzać każdy możliwy park w mojej okolicy.
- Więc dlaczego się wyprowadziłaś?- i w taki oto sposób mój uśmiech zniknął.
- Nie za dużo pytań?- w moim głosie wyczuwalne było zdenerwowanie. Rozumiem, że każda osoba, z którą się poznaje pyta mnie o to, ale nie ufam na tyle Luke'owi, żeby mówić mu wszystko o swojej osobie.
Chyba zrozumiał, że nie mam ochoty na dalszą rozmowę, ponieważ kiwnął tylko głową i się zamknął. Do końca naszej wspólnej drogi nie odezwał się ani słowem.
Zapukałam do drzwi naszych przyjaciół. Chwilę później drewniana płyta zaczęła się uchylać, a nasze oczy mogły ujrzeć zdumionego George'a. Posłałam w jego stronę jeden niepewny uśmiech. Jego wzrok wędrował z mojej postaci, na postać Luke'a, który stał za mną.
- Stary, wpuścisz nas?- w końcu odezwał się blondyn, którego zapewne wkurzało zachowanie przyjaciela.
- Jasne- oznajmił przesuwając się w bok, abyśmy mogli wejść do domu. Weszłam, jako pierwsza, a Hemmo zaraz za mną.
_____________________________________
Nie będę się rozpisywać, więc tak:
Nie mam chęci do pisania. Chyba zaczynam popadać w depresje, więc nawet pisanie mi nie pomaga. Proszę zrozumcie mnie. Jeszcze dwa miesiące temu wszystko było ok, ale teraz jest do bani. I tak mam od 31 października. Więc wybaczcie, jak rozdziałów nie będzie przez dłuższy czas, ale muszę sobie jakoś ze wszystkim poradzić. Mam pomysł na kilka rozdziałów, ale są one 'późniejsze', więc... w jednym z nich dam wam do zrozumienia, mniej więcej co się stało. A na razie dziękuję za to, że jesteście. Miałam się nie rozpisywać xD
I love ya ♥