poniedziałek, 21 lipca 2014

1. Jestem Luke

Spakowałam ostatnie potrzebne mi książki do torby i przejrzałam się w lusterku. Ostatni raz dokładnie zilustrowałam swoje odbicie. Przerzuciłam torbę przez ramię i zeszłam na dół. Przy drzwiach czekali na mnie rodzice. Mama jak zawsze ubrana w koszulkę i marynarkę poprawiała krawat tacie, który tego dnia ma jakieś ważne spotkanie i nasz mały Ernest, który bawi się samochodem, jeżdżąc nim po ścianach. Wszystko było, jak zawsze- tak samo. Ten sam nudny schemat. Szkoła-dom-czasem przyjaciele. Sami już ostatnio mieli do mnie pretensje, że rzadko się z nimi widuję. Co mam innego zrobić, skoro według moich rodziców, powinnam spędzać czas właśnie z rodziną? Tato wraz z Ernestem wyszli z domu, a mama zaczekała na mnie- z resztą, jak zawsze. Uśmiechnęłam się do niej i usiadłam na komodzie, żeby móc wygodniej założyć na stopy białe trampki i wyszłyśmy. Zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam do samochodu. Spojrzałam w stronę Ernesta, który siedział obok mnie. Znów nie był zapięty. Zirytowana zapięłam jego pasy, a następnie swoje.
- Kolejny raz nie zapiąłeś Ernesta- zwróciłam się do ojca, który zaraz po zapięciu pasów mamy ruszył sprzed naszego podjazdu.
- Czasami zapominam- wzruszył ramionami.
- Jak możesz zapomnieć o zapięciu dziecka?- spytała rozzłoszczona mama.
- Po szkole idę do Abbie- postanowiłam zmienić temat, bo prawdopodobnie wybuchła by zaraz kłótnia, a nie chciałam, żeby słyszał ją mały.
- O której wrócisz?- zwróciła się do mnie łagodnym głosem rodzicielka.
- Wydaje mi się, że raczej późno. Będziemy sprzątali jej garaż, bo George chce mieć go na próby- wyjaśniłam.
- Ma kapelę?- dalej pytała. W jej głosie było słychać zainteresowanie.
- Tak, są genialni- uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy przypomniałam sobie, jak grał dla nas trochę, kilka dni temu.
- Wolałbym, żebyś była w domu- wtrącił się ojciec.
Zapomnij.
- Daj spokój, Logan. Jest młoda, niech posiedzi dłużej. Przecież będzie tylko sprzątać garaż- byłam ogromnie mamie wdzięczna, za to, że mnie broni przed ojcem. Odkąd mieszkamy w LA, zaczął mnie mega denerwować, ale cóż.
- Skąd możesz to wiedzieć?- podniósł głos. Nie miałam ochoty słuchać go dłużej, więc wyłączyłam urządzenie wspomagające mi słuch. To był jeden plus posiadania tego gówna. Po dwóch minutach ojciec zatrzymał samochód pod moją szkołą. Odpięłam pasy i ucałowałam braciszka. Otworzyłam drzwiczki od naszego czarnego BMW, tym samym włączając z powrotem "swój słuch".
- Czyli ustalone, idę do Abbie- powiedziałam wychodząc z auta. Nim ktokolwiek zdążył mi odpowiedzieć, byłam już przy drzwiach budynku dla jednych zwanego szkołą, a dla mnie zwaną więzieniem. Zaraz odnalazłam Abbie, Hayley, Emmę, Zayn'a, Niall'a, George'a i Zac'a. To jest nasza paczka. Poznałam ich, jak tylko się tu wprowadziłam. Zaoferowali, że się mną zaopiekują.
- Cześć- przywitałam się z każdym przybijając piątkę- co tam?- machnęłam głową w stronę Zac'a, który był bardzo zdenerwowany.
- Nasz Zac'uś próbował poderwać Jasmine- wyjaśnił Zayn- i teraz szykuje się na ośmieszenie- drwił z przyjaciela.
Jasmine to szkolna ślicznotka. Prawie każdy chłopak stara się o jej względy, co okej. Ale gdy da któremuś kosza, cała drużyna football'owa ma z niego niezły ubaw.
- Oh- tylko tak potrafiłam skomentować całą sprawę. Szkoda mi było Zac'a, ale sam dobrze wiedział, że jego obiekt westchnień to największa suka w szkole. Co? Taka prawda.
- Dobra Zen, zejdź już z biednego Clifford'a.- głos zabrała Hayley. Była pogodna i zawsze umiała wybrnąć z jakiejkolwiek sytuacji- dzisiaj nasz kochany George- przerzuciła swoją rękę przez ramiona wspomnianego przed chwilą chłopaka- ma próbę ze swoim zespołem. Dlatego musimy załatwić...
- Dziewczyny!- krzyknął wesoło Niall, przerywając brunetce.
- Nie to miałam na myśli- pokręciła głową z uśmiechem.
- To my ci nie wystarczamy?- spytała Emma z udawanym smutkiem na twarzy.
- Kochanie, tylko ty mi wystarczasz- powiedział i przytulił ją do siebie, cmokając czubek jej głowy, co było słodkie. Chwilę później zadzwonił dzwonek sygnalizujący rozpoczęcie się zajęć. Wszyscy rozeszliśmy się do swoich klas.
Dzień był okropnie nudny, dopóki siedzieliśmy oczywiście w więzie... szkole. Przez całe zajęcia oglądaliśmy filmy, albo po prostu sobie gadaliśmy. Tylko na historii rozwiązywaliśmy zadania. Gdy po raz ostatni tego dnia usłyszałam dzwonek, prawie wyskoczyłam z tej głupiej ławki. Ruszyłam w stronę swojej szafki. Otworzyłam ją i usłyszałam "auć". Przerażona przymknęłam drzwiczki i zobaczyłam chłopaka, który trzymał się za nos.
- Kurwa- wymsknęło mi się- znaczy Jezu, nie chciałam- plątałam się.
- Jest ok- zaśmiał się blondyn, trzymając się nadal za uszkodzony nos.
- Chyba ci go nie złamałam?- pytałam z nadzieją. Było mi głupio. Przyglądając się mu zauważyłam, że ma piękne, błękitne oczy. Gdy zorientowałam się, że nasze oczy się spotkały, na mojej twarzy pojawił się rumieniec.
- Raczej nie.
- Przepraszam cię, nie chciałam. Chodź, pójdziemy do pielęgniarki- chwyciłam jego dłoń. Ścisnął mój nadgarstek i zatrzymał się.
- Po pierwsze: pielęgniarki już nie ma. Po drugie: nic mi takiego się na stało. A po trzecie: panikujesz gorzej niż ja- po raz kolejny się zaśmiał. No super, przywaliłam kolesiowi w ryj, a on ma ze mnie beke. Gdzie tu logika?
- Może chociaż usiądź- zaproponowałam, pokazując na ławkę na przeciwko nas. Przytaknął i usiadł.- pokaż to- poprosiłam. Chłopak zdjął dłoń z nosa, a ja chwyciłam jego twarz w obie dłonie. Zaczęłam ją obracać, delikatnie to w prawo, to w lewo. Nos nie był złamany i nie krwawił, dzięki czemu odetchnęłam z ulgą.
- I jak pani doktor?- spytał robiąc śmieszną minę.
- Nie jest tak źle- zaśmiałam się.
- Mógłbym codziennie tak dostawać w mordę. Oczywiście, jeżeli ty byś się do tego przyczyniła- poruszył, cwaniacko brwiami- Jestem Luke- wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Clarie- uścisnęłam jego dłoń.- muszę już iść. Przyjaciele na mnie czekają- wstałam- przepraszam cię za ten nos- poczułam, jak moje policzki znów nabierają różowego koloru.
- To nic- machnął ręką i ukazał rządek białych zębów. Uśmiechnęłam się do Luke'a i podeszłam do swojej szafki. Zawiesiłam torbę przez ramię i zamknęłam na klucz metalową blachę. Cały ten czas czułam na sobie wzrok nowo poznanego chłopaka.- do zobaczenia- oznajmił, na co mu tylko kiwnęłam głową.
________________________________________________________________
Proszę o komentarze. Wystarczy zwykły znak interpunkcyjny.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

1 komentarz: